17 stycznia 2019

Nowy rok, nowa ja! Eeerrr.... Skończmy z tym. 

Powiem szczerze: mógł się zacząć o wiele lepiej, a jak do tej pory muszę siedzieć do końca stycznia w domu bo skręcona kostka (dzięki Iggy), wzięło mnie uczulenie, leki od psychiatry nie pomagają i muszę brać zwiększoną dawkę (w końcu chodzę do psychiatry i psychologa, więc to jakiś postęp) i okazało się, że jest podejrzenie cukrzycy, także yay! niech mnie ktoś zabije, o ile sama pierwsza tego nie zrobię. 
Przybyłam by męczyć bo dawno tego nie robiłam (a parę notek siedzi w schowku) i przez mały atak motywacji przez niejakie Token Ranbu czy jak to się tam pisze. I nie będę kłamała, dzisiaj o moim emośnym synku again. Why? Bcoz of rizons, das why. 


Jakiś czas temu, w sumie nie pamiętam dokładnie kiedy - szukałam jakichś referenców do rysowania - ot, jakieś kardy z mang i inne, bo to mnie jakoś motywuje i zauważyłam postać, która wygląda baaardzo podobnie do Zenona. Bardzo. Minus małe detale. Porozpływałam się chwilę nad nim i zapisałam i zapomniałam, aż do wczoraj. Akurat jak szukałam refek na pintereście ten sam jegomość pojawił się na mym dashu i od wczoraj wgapiam się w niego, w fanarty i się motywuję do ruszenia dupy z Zenonowym backstory. Wczoraj też stwierdziłam, że dziad będzie miał jakieś 10 lat za 2/3 miesiące? I to aż dziwne, szczerze mówiąc. Zawsze chciałam mieć grupę kochany ocków z którymi będę mogła robić co będę chciała i układać różne historie i jako pierwsza narodziła się Iria (cough), która miała za zadanie być jako córka dwóch postaci w moim fanfiku. Zabawne. Teraz jak o niej myślę, to jest trochę... tsundere, no, ale co zrobię. W sumie... tak, była pierwsza. Potem na świat przyszedł Marcus (trochę inspirowany Sorą, haha), z Vexem i następnie Heaven. Marcus to taki typ co to kocha swych przyjaciół, jest zabawny, etc, coś jak Zack (za duży influence siódemka na mnie miała nie będę kłamać), zaś Heaven to ładna, skromna i inteligentna blondynka - w końcu stwierdziłam, że M. będzie adoptowanym bratem, ale to długa historia zawalająca o spoilery. I tak wesoło sobie tworzyłam, aż do czasu, kiedy stwierdziłam (a jak już wiedziałam, że powstaje Crisis Core i ola boga, ja to chcę), że chcę mieć postać podobną do Genesisa. Siedzę właśnie nad klawiaturą i kiwam głową.  Genesis był ważną postacią w moim życiu i do tej pory jest.   Pomimo tego całego hejtu na niego nie zmieniłam swojego zdania odnośnie jego i w końcu stwierdziłam: Wait. Chcę mieć ocka, który będzie tak jakby inspirowany nim. Inteligentny przede wszystkim, poważny, arogancki, sarkastyczny, etc. No i tak się narodził Zenon. Właściwie to Ewwis Saffron. Był 18-sto letnim gówniakiem, o blond włosach i fioletowych pasmach, i posiadał gogle. I był weselszym gówniakiem. Właśnie znalazłam stare szkice z nim, Heaven, Irią i Marcusem, ale to by był wstyd je zapodać. W sumie jak tak patrzę miał być też takim małym elementem komicznym. Potem miał być kolesiem, który miał być niby zdrajcą i fokule. Różne miałam pomysły co do jego postaci. A Zenon wraz ze mną ewoluował jak pokemon. I dopiero jakiś rok/dwa lata temu zauważyłam, że stał się taki a nie inny, przez to co mnie spotykało. Któregoś razu jak rozmawialiśmy o ockach, jak jeszcze gildia była w miarę ok, to ktoś stwierdził, że jeśli bym była mężczyzną czy tam chłopakiem to bym była Zenem. Co tu dużo kryć... zgadzam się z tym. Zenon urodził się w takim okresie, gdzie moje życie nie traktowało mnie dobrze, gdzie depresja się nasilała i wiele innych rzeczy. Zamykałam się coraz bardziej, a on ze mną. W międzyczasie stwierdziłam, że: "eee... zmienię jemu imię. Niech ma te gogle, ale blondyn- nope". I od tamtej pory stopniowo zaczął być wszędzie - pojawiał się w fanfiku, coraz częściej go rysowałam i zaczęłam układać jemu historię. Na przestrzeni tych lat, stał się mroczniejszy, zamknięty w sobie, nieufny, by potem się okazało, że jego prawdziwe ja praktycznie... hibernuje. Musiał "zabić" swoje drugie ja by się w końcu uwolnić i po to by prawdziwy Zen powrócił. Zabawnie to wszystko brzmi, jakby nie spojrzeć. Teraz Zenon wciąż jest zamknięty w sobie, ale bardziej brutalny. Nie boi się już mówić tego co myśli i ma swoje... potrzeby. Jak każdy mężczyzna. No i ma koło 23 lat albo i trochę więcej. Za ten czas powstało w mojej głowie wiele AU i parę rzeczy spisałam na swoim craptopie. Próbowałam napisać krótką nsfw miniaturkę z nim, ale... nie wiedziałam i nie potrafiłam jak, więc leży i czeka na odpowiedni dzień. Co do tego kłamać również nie będę: lubię pracę nsfw. Widać to też na moim twitterze. "Horny on a main" w sumie.  I jeszcze większe jazdy bo do tej pory nie potrafię powiedzieć z kim... skończy. Na początku był z Artewosem (też długa historyja), była Maria (ale nic nie wynikło, biedaczek), następnie, ale to duuuużo później Iria (kolejna długa i skomplikowana historia, tak jak ich relacje rofl co ja mu robię), Desyderia się pojawiła (z tym... bywa różnie) no i Heaven. Wiadomo, że z pierwszą dwójką nie będzie, ale zostają dwie dziewoje. Każda ma jakiś potencjał i szczerze schylałam się bardziej do Irii, ale nie wiem. Also: Zen jest bi. więc to robi sytuacje bardziej zabawną. Ja do tej pory... nie wiem. Skłaniam się do hetero albo też bi, no, ale... żebym miała mniej problemów z tym jaką orientację seksualną ma mój gejuch. Boże. Wracając: Emo syn przeszedł przez wiele, razem ze mną i dlatego jest taką roztrzaskaną postacią. W grach go tworzyłam, bo niby się skłaniałam: "ale fajnie by było..."! Potem by sobie uświadomić, że jest moim małym alter ego. Tylko męskim. Nie poczuwam się, że jestem facetem, ani nic, ale jakoś łatwiej mi grać jako on niż jako baba (Vi jest tutaj wyjątkiem od reguły, długo minęło nim ją pokochałam). Nie mam też nic przeciw temu jak znajomi do mnie wołają: Zen, Zenek, Zenon, whatever. Zabawne jest to  jak się widzimy w realu i przechodząc naszym stadkiem obok ludzi albo siedzą tradycyjnie w kfc bośmy głodni gildia tak na mnie woła. Myślę, że stał się jakąś częścią mnie i w pewnym momencie stał się najważniejszym ockiem dla mnie. Tak nagle.  Zaczął nosić dużo czerni wraz z jakimiś niebieskimi dodatkami (oh hey, skądś to znam) i stwierdziłam też w pewnym momencie, że będzie w połowie azjatą, co się skończyło nieco mniejszymi i trochę skośniejszymi oczami, chociaż kto widział azjatę z zielonymi oczami? No, ale... Poza tym, zabawniejszy jest fakt, że nie potrafiłam się zdecydować na jakąkolwiek broń dla niego i skończyło na katanie, tudzież jakimś mieczu oraz magii. OH HEY. TEN GOSCIU Z TOUKEN TEŻ UŻYWA KATANY, WHAT THE FUCK. Teraz, obiecując sobie, że będę rysowała więcej i gdy mam program graficzny (nie paint tool sai... coś się skiepścił, a dzięki pomocy Lyx mogłam w końcu znaleźć coś odpowiedniejszego<3) to może w końcu ruszę. Na pewno dojdą małe szczegóły jak inny kolor oczu dla Zenka (nie wiem jeszcze jaki, ale chcę jakoś porozróżniać prawdziwego od tego... drugiego) i możliwe że zdecyduję, którą pannę jemu podsunąć. Albo: badass couple albo cute couple. ._. Ogółem to Jacziel, którą zapoznałam na tumblrze i odezwała się po dwóch latach dodała mnie na disco i stwierdziła, że z okazji urodzin narysuje mi... Zenka i Haurche. <3



Serio, kocham mojego emo boya. W każdej postaci. Zazwyczaj kiedyś myślałam, że to Marcus będzie najważniejszym dla mnie ockiem i w ogóle oh i ah, bo ten wesoły typ, ale się przeliczyłam. Tylko w międzyczasie dziad się trochę zapuścił, bo mu włosy za bardzo... urosły. Myślałam, czy by tego aby czasem nie zmienić, ale zostawię go tak jak jest.
Jeszcze wczoraj w nocy przed wizytą u psychiatry nie chciałam spać i zaczęłam fangirlować. Ja nie wiem, będę musiała sobie grób jakiś wykopać chyba jak mi się noga polepszy. Poza tym, stwierdziłam, że jak będę miała pracę to zamówię sobie komisza u jakiegoś mega uber duper artysty (o jesu... Sakimi...) i walnę na ścianie. Albo złożę własnego nendo. But, eeh, we shall see. >:3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz