4 marca 2018

Szczerze się przyznam, że nie kręcą mnie rzeczy będące "na topie", jak jakieś popularne anime, seriale, filmy czy gry. Whatever. Jakoś nie ciągnie mnie do tego, ale  z niektórymi rzeczami będę miała okazję się spotkać, prędzej czy później. Taka kolej losu. Tym razem wzbraniałam się rękami i nogami od pewnej... strzelanki. Miałam konto by w nią grać (ja zabiję kiedyś Flana, serio) od paru miechów i trochę grałam na halloween, potem nie tknęłam już tego, aż do tego roku. Nawet jak znajomi na fb mówili: "oooo, tydzień otwartej i ostatniej bety, chodźcie zagrajcie" byłam na nope. Jeszcze jak wysyłano mi śmieszne filmiki nie widziałam w nich nic zabawnego i oglądałam je z wtfem na twarzy, albo po paru sekundach wyłączałam, a teraz... 
Zaczęło się, że zaczęłam trochę grać. I na dzień dobry wylądowałam z 25 levelem wśród mocniejszych od siebie a ja nie wiedziałam co mam robić, bo ktoś yolował na tym koncie. Nie mam mu tego za złe, bo w sumie podarował mi grę i ma wszystkie pw'sy, ale fakt faktem było ciężko. Tak jak pierwszy raz, że pierwszy jak grałam z nim i innymi plejerami to ludzie rzucali:" no, mamy nadzieje, że ten pierwszy level wie jak grać". Przegraliśmy, haha. Tak jak mówiłam: wróciłam po paru miechach, a teraz Overwatch robi mi za pewną rodzaju dystrakcje. Bo dużo się zdarzyło niestety złego i nie chcę nawet o tym myśleć. Także wkręciłam się w ten cholerny fps od Blizzarda. Mam wesoło przegranych 86 godzin z czego 10 nie należy do mnie. NO ALE. 

 



Pierwszy oficjalny skład Overwatcha, który daje mi filsy
Historii w grze nie ma. Serio. Jest 26 zróżnicowanych bohaterów, każdy ze swoimi historiami i problemami, ale z gry niewiele się wyciągnie. Dla każdego się coś znajdzie. Jest goryl Winston, który zachowuje się jak człowiek i uwielbia masło orzechowe (dżizas krajst, that was awesome), jest maskotka Tracer, która cierpi na pewną ciekawą przypadłość i dlatego może... podróżować w czasie. Tak jakby. Jest też ulubieniec wszystkich Hanzo, który teraz szuka odkupienia. Mamy również cyborga Genjiego, ale memy z nim zna chyba każdy, nawet ci, którzy nie siedzą w Overwatchu ( I need healing!), omnik Zen (dżizas krajst, za każdym razem jak to słyszałam to padałam), tzn Zenyatta, który jest mistrzem Gengu i któremu pomógł pogodzić się z przeszłością. Jest też również Gabcio, znany jako Reaper. Taki ktory umarł, ale żyje. Coś w ten deseń. Dużo punów ze śmiercią i byciem tatusiem numer dwa. No i w końcu salty, depressed dad namber łan Jack, aka soldier. I tak jak mówiłam: backstory z gry się nie wyciągnie. Prawie że w ogóle, co najwyżej jakieś małe interakcje pomiędzy postaciami. 
Historia może pomieszać w głowach, bo jest rozwalona i niekompletna. I dzieje się jakoś po...20 latach z animacji i niektórych komiksów? Czy to dziesięciu, sama do końca pewna nie jestem. W każdym razie: jest ciekawie i fajnie, tylko mało tego. Sytuacji nie poprawia sam producer, przez którego większość fandomu szipuje dwóch tatusiów, gdyż mają ze sobą skomplikowaną przeszłość i stwierdzenie, że "nie, nie nie. Oni byli czymś więcej niż wojennymi kumplami, tak jakby kochali się i chcemy wkrótce ukazać jak było naprawdę". Czy to wymaga szerszego komentarza? Także jak już mówiłam Gabriel i Jack mieli skomplikowaną przeszłość. Gabe był oddelegowany do Blackwatcha (podorganizacja, która działała w ukryciu i zajmowała się nieciekawymi sprawami), a Jack został mianowany na dowódcę Overwatcha. Potem się coś sypnęło między nimi i koniec końców doszło do walki po której byli uznani za martwych. 8D Szczerze? Byłam zdziwiona, że nie było żadnej animacji, która pokazywała jak doszło do wybuchu organizacji i co do cholery im odbiło, no, ale czekam z utęsknieniem. Jeszcze była Ana Amari, której Flan nienawidzi całym sercem. Też została uznana za zmarłą. I chcąc nie chcąc Overwatch się sypnęło, a Narody Zjednoczone zamknęły organizację, do czasu aż nasz kochany goryl nie powołał jej do życia, bo Gabe przyszedł w odwiedziny. 

Jack i Gabriel, aka Reaper i Soldier. 
uwielbiam ten render. i to nie ma nic wspólnego czy ich szipuje czy nie. 
Serio odpędzałam się od tego jak mogłam, ale z każdym apdejtem wiedziałam, że było dodane coś nowego do gry czy jak ukazał się nowy komiks, bo wtedy wszyscy na tumblrze świrowali. Jeszcze do tej pory pamiętam jak Flan wysłał mi coś z Hanzo i ni cholery nie mogłam rozgryźć kim jest ten młodzian który do niego gada. Czy muszę mówić, że młody Jack wygląda świetnie? Także nie ważne jak bardzo bym się starała od tego uciec to nie miałam jak. 
Kwestia idiotowatości: w cholere punów i memów. Najsławniejszy jest chyba Genji. Jego też uwielbiam (przegrane 15 godzin, still i suck, ale czasami mam przebłyski geniuszu i nikt nie może mnie powstrzymać). W tej postaci jest coś co po prostu walnie cię w twarz i powie: on jest adorable, masz go chronić. 

Taa, spierdzielaj przed trzema czy czterema osobami z przeciwnego teamu, bo chcą cię zabić
Przebłyski geniuszu: jak prawie cały wrogi team biegnie za tobą i szuka zemsty, a twoja drużyna jest cała i zdrowa. Jakimś cudem potrafię wkurzyć ludzi, tak, że zmieniają na Winstona, a ten jest dobry przeciwko mada mada. 
Fajnie się też gra Reaperem, aka Gabrielem. Z początku ludzie mnie od razu rektowali (to było zaledwie parę dni temu), teraz mniej więcej ogarniam w jaki sposób nim grać i zdarza się, że zabijam cały team. Hue hue. Jestem zła. Powiedziano mi, że jestem dobrym Gengu i Gabem, więc może coś ze mnie będzie. Anywayem: Gabe jest takim... coś jakby flankerem, ale z bliższej odległości, bo jak wiadomo shot guny robią mały dmg albo w ogóle z dalekiego dystansu. Także można znopować teleportem (podczas którego można zostać zabitym, bo ktoś strzela tobie w plecy) albo zamienić się w upiora i jest się nietykalnym przez parę sekund.  Let me tell you jak bardzo to się przydaje, gdy nagle się słyszy Junkowe FIRE IN THE HOLE a tu nagle opona. Jeśli się ogarnie jak nim grać to można robić magię. Tak samo z Genjim. Jesteś ninją, także skradasz się od tyłu i siekasz. I uciekasz. Ludzie mnie nienawidzą. 
Chociaż moim mainem jest i będzie Jack. Wciąż i wciąż narzekam, że chcę jego skórkę z dni, gdy rządził Overwatchem i inne osoby, które ją mają rozpraszają mnie z czym trudniej jest mi ich zabić. Mam coś koło 30 godzin przegrane i chyba najbardziej mi odpowiada. Ostatnio jakiś Road zniszczył mój 19 kill streak, gdzie brakowało mi jednego plejera do acziwmenta. MIAŁAM WSZYSTKIE ZŁOTE MEDALE, ale i tak przegraliśmy (10k dmg'u... nie wiem jak to zrobiłam, ale jak mówiłam, miewam przebłyski geniuszu). Albo raz zabiłam całą drużynę przeciwnika. Wciąż uważam, że saksię w cholerę, ale się staram. I musiałam się gdzieś wygadać, bo ile mogę spamić Flanowi na discordzie różnymi memami, grafikami i innymi, jeszcze chłop wyśle mnie na Syberię. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz