Przyznam się szczerze i bez bicia: ME3 mnie zgejowało, albo jak ktoś inny to powiedział: zgejowaciałam. Why? Bo to przez jeden głupi romans.
 |
| Space husbandoo |
Odkąd Flan próbował mnie wkręcić w ME to byłam sceptycznie nastawiona. Pamiętam jak opowiadał mi o Tali, o tym, że gra jest cudowna i parę razy specjalnie livestreamował grę dla mnie. Mówił mi też o tym, że podjęte decyzje mają wpływ na dalszą rozgrywkę i możesz romansować z kosmitami. Szczerze to brzmiało trochę absurdalnie. Serio. Jeszcze zaczął pisać z kim i w jakiej części, a no i w ostatniej możesz związać się z chłopem! Taaa... śmiesznie się złożyło: od początku czekałam na Tali, chociaż przyznam, że homoseksualny romans brzmiał obiecująco. Jakbym grała bez tej wiedzy w życiu bym się nie domyśliła, że chodzi o Kaidana. Rili. Głupio mi teraz, że ciągle miałam Tali i Wrexa w pt, przez co nie poznałam reszty postaci tak dobrze jak powinnam. Dopiero w 2 poznałam Garrusa bardziej (wiedziałam tam parę podstawowych rzeczy z początku gry i to... że jest squishy) i polubiłam go. Liara nabrała charakteru w trójce i zaczęłam ją darzyć sympatią, zaś Kaidan... no niby go lubiłam, gadałam między misjami z nim (nie, nie wydawał mi się nudny i bez charakteru jak to ludzie mówią), zabrałam jego z Virmire, ale... po prostu gdzieś tam był. Lel. Mówi to osoba, która teraz ma hopla na jego punkcie.W 2 serce mi się złamało bo: "no, ale weeź ze mną wróć". I nie, nie byłam zła o wydarzenia na Horizonie jak... ludzie. Wiedziałam, że pojawi się w 3 części więc na spokojnie grałam dalej. No i nadeszła trójka- dziad wyglądał doroślej i dzięki temu, że na pierwszą misję zabiera się z nami mogłam zobaczyć jaką jest postacią. Z początku, gdy grałam w jedynkę był squishy. Dzięki boru już taki nie jest, chociaż przy solowaniu banshee umiera i po otrzymaniu trzech rakiet prosto w twarz (zdarzyło się wczoraj jak byłam na Thesii. Raknii były gdzieś z przodu, ja nie zdążyłam go przywołać do siebie bo już skakał przez barierkę i nagle leży nieżywy. Uśmiałam się jak norka), ogółem jest dobrym towarzyszem i odkąd zagościł na Normandii zabierałam go wszędzie - i w pierwszej mojej grze i teraz w drugiej. Podczas mej pierwszej rozgrywki miałam problem- czy dalej być z Talii czy jednak się zabawić, welp. Skończyło na Talii. Nie żałuję, lubię ją jak nie wiem.Co jest w tym wszystkim najzabawniejsze: podeszłam do gry po raz drugi by romansować z Kaidanem. Bo cholera, nie dawało mi to spokoju.

Tumblr mnie jeszcze bardziej uruchomił i po dwóch dniach przerwy rzuciłam się na trzecią część z powrotem. CO JA ROBIĘ ZE SWOIM ŻYCIEM.
Do momentu, gdy dostaję się zaproszenie na lunch wszystko wygląda tak jak w poprzedniej grze. Tutaj spędziłam godzinę. Zastanawiając się czy dobrze robię zostawiając Tali. Ogółem konwersacja wygląda nieco... zabawnie ze strony Sheparda, bo na stwierdzenie, że przyjaciel coś do niego czuje zaczyna tam gadać podstawowy tekst, a następnie na pytanie czy jest tego pewny rzuca: "eeh no dobra ok, yolo". I na tym koniec. Aż pod sam koniec gry dostajemy sceny. Gadałam kiedy tylko mogłam, ale husbando komentował to co się działo, albo gadał z przyjaciółmi, czy został ograny w pokera przez James'a, a na misjach było to samo, gdy zabierałam go ze sobą będąc w związku z Tali. W pewnym momencie była jedna konwersacja. Jedna, jedyna od tej cholernej rozmowy w Cytadeli. To było... kjutne.
Zabawny fakt: byłam święcie przekonana, że sceny odbędą się po najeździe na bazę Cerberusa, więc szczęśliwa niczego nie świadoma idę dalej, trzeba uderzyć, no yolo. No... prawie:
Let me tell you: mam dość tego osta, co gra w momencie kiedy husbando wchodzi do kajuty Sheparda. Słyszałam go tyle razy i się śmieję. I narzekam. No, ale... mina Sheparda jest iście epicka po tym jak się zgadza na tę ofertę:
 |
| Dat ass |
Przypomina mi się Garrusowe: "ona była bardziej gibka, ale ja byłem szybszy", czy coś w ten deseń.
Przyznam się do kolejnej rzeczy: gra była w tle przez ponad godzinę bo nie mogłam się zdobyć na odwagę. Oglądanie fanartów, czytanie doujinów i fanfików to jedno, ale doświadczanie tego w grze to z deczka co innego. Czułam się nawet nieco zażenowana, ale oglądałam to trzy razy pod rząd. Well kinda. Chciałam zobaczyć czy jeśli będę egoistyczna i zua to Kaidan nie skończy na wycieraczce tej nocy, ale nope. No i butty. 100% ass effect. Also:
 |
| Kłamca D: |
Zabiję go. Albo i nie. Zamknę w szafie. Przede mną jeszcze pożegnanie w Londynie. To będzie totalnie heart breakujące. Poza tym: z tego co widziałam, to jeśli się gra femShepem to można liczyć na więcej interakcji. Moja Aria Shepard cierpliwie już czeka. >:3 W sumie warto było uzbroić się w cierpliwość, chociaż jeszcze trochę czuję się wyobcowana, bo to nie jest dla mnie codziennością by w grze grając chłopem, wyrywać drugiego. Na dodatek ulubonią postać, także... oh well. Feeling like a fucking derp rn.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz