7 stycznia 2016

Fajnalowe zuo, kupo

Zaczęłam już dwa różne wpisy, ale pewnie nie dociągnę ich do końca i będą siedziały w schowku, jak wiele innych, no, ale trudno. Nim zacznę bleblać o fajnalu - bo taki mam zamiar, bo... fabuła zrobiła mi filsy, jak wtedy Cecil w after years - to:
urodziny - stuknął mi kolejny rok, a co za tym idzie... to w sumie niewiele zmian, ale zobaczymy, zobaczymy! Stwierdziłam, że nie mam ochoty na emowanie się jak co roku, bo ile można i większość dnia spędziłam z Emilą, za co bardzo jej dziękuję, bo jak dotąd jest jedyną osobą z mego bliskiego otoczenia, która jest i nie pozwala na to bym totalnie popadła w obłęd. Mam nadzieję, że to się nie zmieni. Naprawdę, zabawny jest sam fakt, że nie popadłam w żadnego doła przez depresję, tylko było naprawdę dobrze. I się cieszę.
Tak na marginesie - świniaki (aka prosiaki, albo po prostu świnki domowe) dużo jedzą. Naprawdę. Małe wredne mrukające bestie. No i naprawdę, Frosh pomimo tego, że nie gram już w es i tak dalej, złożył mi naprawdę oryginalne życzenia. Wychodzi na to, że pedo pandlem zostaje się na całe życie, haha.
Doszłam teraz do wniosku, że mam ogromnego krasza na elzenów z fajnala... Zabijcie mnie, pogrzebcie, łotewa. I dla niektórych npców też. O jednym z nich będzie mowa, bo mnie end game umarł.

Uwaga! Mocne spoilery do 2.0!

Każdy kto grał w czternastkę na pewno pamięta sekwencję otwierającą grę - tę po stworzeniu własnej postaci. Nie sądziłam, że na końcu wrócimy do tego, by zobaczyć jak wygląda naprawdę.

Ale do rzeczy: w pewnym momencie Scioni zostali porwani, a niektórzy z ich ludzi pozabijani *prawie płakałam, na widok sylpha, którego polubiłam, a który został zabity, no weź sqee*. Niektórym później udało się uciec, a więc było małe zjednoczenie z Cidem, Biggsem i Wedgem, a jakżeby inaczej.  Opracowali plan w jaki sposób odbić naszych kochanych npców. W quest line dużo bieganiny w te i nazad. Vialluśka małym podstępem i przy okazji odpowiedniego ubioru dostała się do środka castrum (już nie pamiętam którego, bo było ich trochę) i było się świadkiem, jakoby źli goście torturowali Minfilię bo... *tu wstaw milion powodów, a jednym z nich było brak chęci współpracy delikatniej mówiąc* Wpadliśmy w sam środek no... małego bałaganu i w sumie w ostatnim momencie, chociaż to było komiczne, nie powiem. Mieliśmy wszystkich scionów w jednym miejscu (no, prawie) i trzeba było ich odbić. Walka była naprawdę długa, a ja stresowałam się, biegałam po całej mapie by zniszczyć jakieś ustrojstwo co to narzuciło barierę na mechaninczne bestyje i modliłam się, by nikt nie umarł, bo wtedy powtarzaj całą walkę. Po skończonej bitwie, myślałam, że nastąpi jakiś hepi end, ale nieee. Sqee musiało dobić. Czemu? W końcu poznaliśmy tożsamość pana w czerni co to lubił pokazywać się kiedy chciał i rzucać nam demonkami prosto w twarz. Chodzi mi o Lahabrea i no... co jak co, ale się nie spodziewałam takiego plot twistu, chociaż powinnam bo to w końcu fajnal. W ostatnim momencie zaczęłam łączyć fakty i wraz z Vialluśką i scionami padłam. I siedziałam z otwartą buzią, no bo inaczej się nie dało. Tak do końca nie poznało się kim jest pan zuy, bo przez dłuuugi okres manipulował jedną z postaci głównych. Serio.




I w tym momencie witki mi opadły i gapiłam się jak idiotka w ekran. Pan handsome jak go na początku przedstawiono ( o ile miejscem startowym jest Ul'dah), okazał się być tym złym, któremu trzeba było nakopać do tyłka. Po Ultimie. I szczerze mówiąc nigdy nie wiem jak mam to skomentować. Nigdy. Najlepsze jest to, że Thancred wydaje się być lowelasem ( ah, nie ma to jak przedstawienie postaci z najlepszej strony : D), a tak naprawdę obawia się tego, że sfailuje jak cholera. Czyli innymi słowy mówiąc kolejna postać dodana do listy ulubionych. Naprawdę trudno mi cokolwiek o tym powiedzieć, bo nope. Nie wiem co. Szczerze mówiąc jak już wspominałam nie spodziewałam się takiego obrotu spraw, jakie nam zaserwowano, a tym bardziej, wciąż przeżywam śmierć pewnego innego pana, chociaż nie widziałam na własne oczy tego, bo mam zamiar przejść heavensward. W każdym razie - zdumienie ogromne, walka mega szybka, a postać realna. Tzn - kolejny, co to boi się, że nie osiągnie tego co chciał, bo już raz z przepracowania i oddania się sprawie stanął po złej stronie. Mam tylko nadzieję, że nie zamieni się w emo, bo nie zdzierżę. Zaś po time skipie wygląda nieco jak Sanji, ahaha. Dopiero do mnie to uderzyło po dłuższym czasie.

 A z mniejszych rzeczy:

Nauczyłam się triple triadować i moim celem było zdobycie karty Squalla - musiałam pokonać trzydziestu npców. A że mnie wciągnęło to zaczęłam chodzić i grać o pozostałe karty. Zawsze mnie to bawi jak stoję i gram z którą z postaci, a wokół nowi gracze. Tutaj lalafelle czy inne postacie popierdzielające w rasowym ubiorze czy czymś, a tu Viallka z chocobosem, garudą czy którymś z pozostałych summonów w swoim czarnym glamourze. Hngg. Ale do rzeczy - zdobyłam kartę Squalla dzisiaj! Zastanawiałam się z kim jeszcze nie grałam i padło na to "kochane" Ul'dah. I się udało. A kochane, bo sześć dni z rzędu po dziesiątej, jak ledwo co żyłam szłam grać o tę jedną cholerną kartę, którą zdobyłam dzisiaj!


Warto było. Satysfakcja, hue hue. A tak poza tym to czy wspominałam, że coś mnie ciągnie do elzenów...?
Oprócz tych dwóch wykupiłam złoty pakiet w gold saucerze i wypadł onion knight. Liczyłam na Cecila, ale nie narzekam. Chociaż Clouda to nigdy nie zdobędę (milion gp *cough cough*)
I jakoś nie wiem jak (albo i wiem jak i przez kogo...) wzięło mnie na zagranie Lalafellem. I powstał taki mad potejto:


I go pokochałam od razu. Muszę rzec, że ich emotki ładnie wyglądają i są szybsze od Miqo'te. A jak zostawiłam go na trawniku i się wylogowałam to zastałam go w tym samym miejscu siedząc dalej i się bujając. Cuteness overload.
Za to king moga nie ogarnęłam. Byłam z Flanem i Tenmą oczywiście, bo ni hu hu nie mogłam wszystkiego ogarnąć i no... przeszłam go. Nie wiem jak.  A heavenswarda kupuję!
Miałam okazję trafić ponownie na Polaków. Jeden popoto zwał się Andrzej Rumun, a bodajże Miqo'te Mientka faja. I niech nikt mi nie mówi, że to nie Polaczek, bo nie uwierzę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz