9 grudnia 2015

Nostalgia i derpowi kompani, aka shisune gra w ffxiv

Dzisiaj będzie przydługaśnie, bo ostatnio zaczęłam bawić się w benchmarku i spoilować sobie historię po realm reborn. *tumblr to spoilerowe zuo beware!*

A tak bajdełejem - wzięłam udział w suikoden day, po raz pierwszy i od razu podesłałam fanart na konkurs i jedyne co mi przeszło przez myśl, to to, że...no. Wyszło słabo w porównaniu do digitala i pracy gwaszami. Jestem podekscytowana i czekam na wyniki, jednakże wątpię, bym cokolwiek wygrała, ale hej. Expa wleciało! Może w końcu przemogę się i zacznę brać udział w innych konkursach, nawet jeśli wypadam miernie na tle innych. Teraz do swej listy wliczyłam dwie kolejne prace, które chciałabym wykonać, ale jakoś chęci brak, a Vialluś z Lunarem i carbuncle'ami czekają.

Pomimo braku akcesu do heavensward zarzucę... gifami z trailera, a tak w ogóle: hngggg dragoon porn! I źródłoooo!




Więcej dalej!



Miałam już dawno zrobić wpis i wychwalać Miqo'te. To naprawdę świetna rasa! Nie wiem, co mnie do niej przyciągnęło, naprawdę nie lubiłam tych całych animu cat girls, ale....



Zrobiłam animu cat girl *facepalm* I animu cat boy.



Lunar był już "żywy", gdy grałam na trialu i przy nim zostałam do końca, jednakże po namowach znajomego  i jego "zrób babę, bo ślub"!Narodziła się Vialluśka. Skończyło na tym, że grałam solo, gdzie powinnam mieć jakichś znajomych do towarzystwa, bo wtedy lepiej, łatwiej i przyjemniej. I bez fc jakoś dziwnie też było. No, ale pomimo tego się nie zraziłam, bo wszystko szło naprawdę dobrze, a jako że, miałam już jakieś doświadczenie w graniu arcanistą, bo nie padłam, na pierwszym mobie, jak za pierwszym razem. Naprawdę, czasami ciężko przestawić się z dps, który bije z bliska, na dps bijącego z daleka. A carbuncle:



Naprawdę słodziaśnie chodzą. Gdy już miałam własnego chocobosa, lubiłam spacerować i przyglądać się jak on uroczo chodzi (carbuncle, chocobo również). W sumie to wygląda jak derp.

Co gorsze nauczyłam się jak robić selfiki. Proszę nie pytać, bo sama nie ogarniam do końca, co śmieszniejsze: zaczęłam robić mej kocicy słit foci od... zarąbania:



Chociaż w prawdziwym  życiu w ogóle mi to nie wychodzi i nie znoszę tego. Naprawdę ogrom screenie jej robiłam, gdy podróżowałam po Gridanii i Uldah.

W międzyczasie znalazł się również czas na rozrywkę, między innymi powrót do Gold Saucer i obowiązkowe wyścigi chocobo:



Ale również zdarzały się takie questy, przy których buzia nie chciała się zamknąć:



Proszę państwa oto najpoważniejsza gra eva!  A tak na poważnie: z tego co widziałam w queście z Hildebrandem też wiele się dzieje, ale to muszę jeszcze przeżyć. Poza tym tych questów nie powinno się w ogóle kwestionować.

Do primalów odniosę się nieco później jednakże dungi:
Każdy ma inny mehanizm i trzeba go przejść w przeciągu dziewięćdziesięciu minut z czteroosobową grupą. Jeśli rozchodzi się o party do dunga to wygląda to następująco:



Tworzymy własną grupę tudzież przyłączamy się do istniejącej i czekamy, aż party będzie pełne. Chociaż "average time" jest kłamcą. Pisze, co innego a czeka się dwa razy dłużej nawet. Zdarzało się tak, że czekałam pół dnia (cholerny titan), albo po pięciu minutach byłam już w środku. Mechanizmy są różne. Przy pierwszym wejściu jako noob brałam agro na siebie, będąc dpsem, a tutaj potworki robią jednak konkretny dmg i w starciu z hordą jestem na dwa może trzy ciosy. Zazwyczaj dungeon jest ogromny i składa się z conajmniej czterech etapów, do których zalicza się odnalezienie czegoś, zabicie jakichś potworków, zabicie bossa, wsadzenie czegoś w konkretne coś. I za odkrytą pełną mapę dostaje się punkty do acziwmentu. A looty... dostaje się w sumie losowo. Nieważne jaka klasą się gra - można dostać coś nie od parady. Dungeon który zapadł mi w pamięć? Temple of Quarn. Nie mam żadnych skrinów z niej, ale mam wspomnienie dps'a *czy to tank był*, który zachowywał się jakby bawił się w rp. Nie wiedziałam kompletnie co robić, a gdy powiedziałam, że to mój pierwszy run to usłyszałam "zobaczymy się w Valhalli". Co zabawne: przez połowę planszy biegały za mną te cholerne pszczoły, a ja bez Ifrita biegałam samotnie, dpsowałam i siebie hilowałam, bo ten cholerny dps *to był jednak dps* uciekł, a hiler rewiwował naszego tanka. Do tej pory nie wiem jakim cudem zdołałam tam przeżyć. Nim się spostrzegłam tej pani już nie było. Pozostał jedynie niesmak i złe wspomnienia. Właściwie nigdy nie wiadomo z kim się będzie w party. Raz musieliśmy zostać bez tanka, bo pani padła, obraziła się i wyszła na ostatnim bossie. W zamian wpadł pewien jegomość w full wypaśnym paladynowym armorze i wiedział co i jak:



Miło wspominam te osoby. Albo na tytanie dpsiłam po raz drugi z inną playerką. Spoko babka.
A co do primalów:



*tego skrina pozostawię bez komentarza*



A tutaj brzydko mówiąc lolnełam.

Naprawdę. Ifrit był w miarę łatwy, ale Tytan i Garuda sprzątnęli mnie z powierzchni ziemi co najmniej trzy razy. Z Tytanem był ten problem, że w każdej chwili mógł cię namierzyć i skierować atak przeciwko Tobie i po prostu śmierć na miejscu, gdyż przepaść. Parę razy tak spadłam i przy wesołym akompaniamencie świetnego ostu *kliku tutaj* Vialluśka leżała i pachniała.
Z Garudą był ten problem, że nie potrafiłam ogarnąć za pierwszym razem mechanizmów, pomimo tego, że czytała poradnik i oglądałam na youtbubie, jak ludzie sobie dają z nią radę. Na szczęście miałam po raz kolejny wyrozumiałą grupę, która się nie wściekała, tylko spokojnie tłumaczyła i miała cierpliwość. Lubię takich graczy, co to nakierują i nie będą się denerwowali na noobów.

Free Company - to coś a'la gildia, jednakże nie ma żadnego spisu i musisz albo pmować osobę, która ogłasza nabór, albo patrzeć na stronie fajnala, tudzież mieć własny kanał do gadania z ludźmi. Albo: być zaproszonym do fc, tak jak ja. Akurat wracałam z siedziby grand company bo brałam questa, czy kupowałam outfit i mignęło mi zaproszenie. I do tej pory nie żałuję, gdyż pomimo tego, ze fc było małe (nie wiem ilu ludzi jest teraz), to ludzie byli przyjaźni, koleżeńscy i potrafili sobie dogryzać jak to w takich rodzinach bywa. I jeżeli lidera stać może wykupić dom dla gildii (duży albo mały) i w jednej z trzech lokacji, tak to mniej więcej wygląda:



*ciii na pokój jeszcze nie zarobiłam, bo Moon zżarł moje gil*

Własny pokój kosztuje trzysta tysięcy. W sąsiedztwie zaś znajdują się domy pozostałych fc, bądź graczy. Można przywołać swego retainera jeśli się go ma, posiać jakieś roślinki, odpocząć lub potrenować chocobo (swego lub guildmate'a). A jest jeszcze wspólna skrytka.

Co się odnosi questów:
tutaj można by było pisać i pisać, ale nie będę tego robić. Mamy główną linię fabularną, jak i subquesty wszelakiej maści, gdzie trzeba coś zrobić, komuś pomóc - taka norma. Są również osobno questy dla klas - i te różnią się nieco od siebie. Tyle od siebie mogę powiedzieć, że mają własnych npcków, którym podczas walk trzeba pomagać, jeśli polegną - duty failed. Główna linia fabularna składa się już z wiecznego: "jesteś warrior of light i musisz nie pozwolić na to by kryształy wpadły w ręce wroga". Też standardowo można rzec, jednakże dzieją się takie zwroty akcji, że ludzie siedzą i płaczą grając. Jeszcze mi się nie zdarzyło, ale kto wie. Wiadomo jak to w mmorpgach bywa. Questy classowe - powoli twoja postać uczy się nowych rzeczy i jak używać swej mocy. Npckowie pomagają, gdzie na koniec muszą się zmierzyć ze złym *tu wstaw dowolną klasę*, bo on jest zuy, chcieć moc i o!



Pan dark summoner, bo chciał być osom, ale coś mu nie wyszło. A tak poza tym jego summonerskie wdzianko ma ładne kolorki!

Co się zaś tyczy transportu:



Podstawy. Totalne podstawy w każdym fajnalowym światku! Oprócz zwykłego chocobo, są magiteki znane z fajnala 6, fat chocobo, smok kirin i jednorożce. A, no jeszcze wliczmy koty coeurl, gryfony i wywerny, czy to są smoki... oraz parę innych, które nie są gorsze.

Odnośnie klas:
przyjemnie mi się grało summonerem i będąc nim bardzo lubiłam chociaż trochę leczyć ludzi, którzy mieli mało hp - w sam raz by uciekli i rzucili potion, czy też sami to zrobili. Co prawda rotacji nie umiałam, to jednak jak będę miała okazję to się jej nauczę. I szczerze mówiąc- doceniam to, że mamy dps w postaci carbuncle'a, tudzież tanka. Topazowy tank stał się moim przyjacielem i nieodłącznym kompanem wraz z chocobo i nawet mając już Tytana, który jest niby lepszy nie potrafiłam zmienić go na długo. W sumie miałam pewien mały problem - arcanista, gdy dostaje lvl 30 ma do wyboru dwie subklasy - wyżej wspomnianego summonera, tudzież scholara. Scholar to white mage, który może przywołać jedną z wróżek - pierwsza leczy, druga rzuca bodajże debuffy na wroga. Fajna sprawa, tylko problem w tym, że nie znam się za bardzo na byciu healerem. Ale chcę! Tak trochę. A oto i wróżki:
Pierwsza, która leczy:



Druga, która nakłada debuffy:



O dragoonach nie będę się zbytnio wypowiadać, gdyż zrobiłam to chyba w pierwszym wpisie, a poza tym, nie potrafię combować. No i za mało czasu na tym spędziłam.
Co się tyczy conjuera:
całkiem przyjemne, mniej przyjemniej jest jak agro leci na ciebie i w nisko lvlowym fejcie prawie umierasz - musiałam ratować się ucieczką i zmienić na summonera i carbunclea, bo naprawdę trudno!
A thautmaruge (mam problemy z wypowiedzeniem tego): również przyjemne, ale brakuje mi jakiegoś leczącego skilla.
Postanowiłam jeszcze wypróbować rybaka iiii:



Tak bardzo ak. Tzn ekwipujesz wędkę, szukasz jakiegoś zbiornika wodnego i łowisz! Można stać, albo siedzieć - do gracza należy decyzja. Ma się trzy skille do wykorzystania: zarzucenie wędki, użycie światełka, które pomoże w nocy ustalić czy ryba bierze i zabranie żyłki. Relaksujące, naprawdę. Poza tym dostaje się tabelę, w której jest zaznaczone jaką rybę gdzie złapaliśmy. A jako że nie lubię siedzieć samej w mieście bez mego topaza, czy chocobo to przywołałam tego uroczego miniona, którego można było zabrać z gildiowego schowka:



Umierałam z powodu słodyczy.

Jeśli już jestem przy klasach: polecam obejrzeć shorty Merriego! I zasubsrkrybować, bo naprawdę warto. Co prawda załączone wideo może nie wydawać się jasne dla osób, które nigdy nie miały styczności z ffxiv i nie znają kawałów. Ten summonerski jest cholernie życiowy.

O muzyce można by się rozpisywać godzinami. Jest naprawdę idealnie dobrana i przywodzi na myśl znajome rzeczy. Moimi ulubionymi są: tytanowy ościk, pomimo tego, że się leżało do tego i wkurzało, ten boss battle theme, który przywodzi mi na myśl moje pierwsze godziny w grze i ten jeden fate, oraz limsa lominsa w dzień. Nie ukrywam faktu, że zdarza mi się do niego płakać. Jeszcze dorzucę Thordans reign theme (extreme mode) - tak bardzo fajnal siódemka! I do tego piękny i nie mogę przestać go słuchać. *sob* Jeżeli zakupię heavenswarda to mam wrażenie, że w tym queście będę ryczała jak bóbr. Wtedy rip me.

Właśnie bo o FATEach zapomnę:
są to mini rajdy dla każdego plejera, nieważne jaki ma lvl czy klasę. Te trwają zazwyczaj od 10 do 30 minut w zależności od tego co trzeba zrobić. Dostaje się ogrom expa, acziwmenty albo niekiedy miniony. Jeżeli się ma za wysoki level to ten zostaje synchronizowany, jeżeli chce się brać udział, więc nikt nie jest op. Najbardziej denerwował mnie te jeden w okolicach camp dragoonhead, gdzie boss był ogromny, w okół biegały trolle a jak zginąłeś choć jeden raz to baj baj acziwmencie i minionie. Raz jakimś cudem mi się udało go ukończyć, ale cholerstwo było trudne, bo aoe było masakryczne. Najbardziej wspominam Svarę (trzy albo cztery FATEy w jednym, gdzie ten ostatni kończył się na zabiciu bossa i jeżeli ktoś zaakceptował u npcka ten quest, gdzie nie było prawie ludzi, bo ci byli na drugim końcu mapy robiąc inny tudzież biec to ludzie się wkurzali niesamowicie) i ten w costa del sol z ogromnym krabem. Raz jedynym tankiem był mój carbuncle, niestety tak wrednie się złożyło, że nie zdążyłam go uleczyć i pod koniec aggro przeszło na mnie.



Mam nawet skrina, bo byłam mega dumna. Mniej dumna byłam, gdy biegałam w kółko, próbując się leczyć albo dpsować, a chocobo biegał za mną. Jednakże inni ludzie na szczęście leczyli i zarzucili protecta i do tej pory nie mogę się nadziwić i cieszę się z tego. Naprawdę. A ten cwaniak stał i tankował na skale. Wtf Topaz.

Ogółem to dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że robiąc questy w tym miejscu wkroczyłam w isghardzką sagę. Tak poza tym lubię zimową scenerię, więc ta lokacja zdobyła me serce:



czyż nie jest pięknie?
A odnośnie Heavensward to mogę rzec - o mamo. Aymeric... to pierwsza elzeńska postać, która mnie oczarowała. *idzie płakać do kącika*

A i bonusowe skriny, bo chciałam je dodać do wpisu, bo je lubię, tudzież mi o czymś przypominają:


Bad breath!



Miałam quest w mor dhonie scholarem, gdzie musiałam pokonać Marlboro. I nie to, że jeden ogromny nie starczył nakładając na ciebie wszystkie złe statusy, jeżeli nie uciekłeś na czas, były dodatkowo dwa małe. Z pół godziny robiłam ten quest.

Niebieski Moon:



Wydałam czterdzieści tysięcy gil na jedzonko, które w przeciągu paru godzin miało zrobić czary mary. Znalazłam na necie ile i jakiego jedzenia trzeba, by zmienił ubarwienie na odpowiednie, a jako, że nie starczyło mi gil to dałam to co kupiłam i kładąc się spać zostawiłam go w gildyjnej stadninie.

Przeglądając skriny, które miałam użyć do wpisu jeden przyciągnął moją uwagę - z walki ze Svarą. Te dwa debile:



Chocobo w czerwonym bardingu i Topazowy. Jeden tankuje, drugi bije. Czasami się zastanawiałam,
czy oni są zsynchronizowani, czy ki czort, bo odwalają takie numery i trzeba je przywoływać. Kolejny skrin, tym razem to Moon biega jak oszalały za mobkiem, a Emeraldowy pomaga:



Tak teraz patrzę i nie rozumiem dlaczego zeskrinowałam Haurchefanta i to co mówi. Nie to, że nie ma sensu, ale nie wieeeem. Co mi wtedy chodziło po głowie - to mnie zastanawia.
Mogłabym jeszcze pisać i dodawać skriny, ale miejsca by nie starczyło i tak ten wpis długo się robił i to parokrotnie. Może w kolejnym coś dodam, ale myślę, że wtedy już będzie z aktualnego gejmpleju, gdyż w tym, albo w przyszłym tygodniu wracam na miesiąc! Tak poza tym myślałam co bym chciała zrobić jak wrócę:
1. Zdjąć kamień summonera i przywołać Topaza.
2. Popierdzielać w summonerowym glamourze i odebrać grimoire bo wtedy tego nie zrobiłam
3. Natrzaskać skrinów w Limsie, popierdzielać po niej i siedzieć w ulubionym miejscu i się gapić
4. Pójść na Titana  (tu się jeszcze zastanowię)
5. Gold saucer i mini cackpot
6. Odtworzyć Lunara, ale w nieco innej odsłonie
7. I Zena, bo tak
8. Zrobić parę FATEów w Aleport
9. No i Svara

Zobaczymy co z tego wyniknie! : D

Co się zaś tyczy ak.to - na "bieżąco" dodaję posty na tumblrze. W tej chwili mam lvl 82, staram się zdobyć Freyę i afkaczę, jak nie mam ochoty grać. Welp.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz