16 stycznia 2015

Dissidiowo-rysunkowe narzekanie, a czego się spodziewaliście

Dzisiaj dwa tematy, bo mam taką ochotę i mogę, o. Poza tym, to nie żadna nowość u mnie, nuff nuff, chociaż nie wiem czy w przeciągu paru kolejnych dni nie ukaże się kolejny wpis, ale to się jeszcze zobaczy.

Mania na tewa trwa, a tym bardziej po przeczytaniu pewnego wpisu broniącego Sebę w głowie mam jedną scenkę, którą chcę narysować, ale najpierw muszę dokończyć pana różanego i jego wróżkę. Mam nadzieję że w przeciągu tych paru dni moja motywacja nie umrze. I mam gdzieś czy mój styl będzie pasował do tewa, czy nie. Muszę to narysować, chociaż znając życie i tak mi nie wyjdzie tak jakbym tego chciała. Jeszcze chwilowo nawiązując do tewa (nie chcę robić jeszcze większego zamieszania niż  to zbędne) - widząc dzisiaj mały japoński komiks z tej serii z Sebem, Ruvikiem i Lesliem serce mi się normalnie krajało. Przy czym stwierdziłam, że do pana Rubena nie czuję jakiegoś hejtu, może trochę sympatii. To przez te moje i Danielowe teorie spiskowe i wczorajszo/dzisiejsze granie. Sniff.  *btw Randy się obudził i w końcu napisał do mnie. Yay, you lil asshole!*
Wracając do rysowania: jutro prawdopodobnie skończę kolorowanie i w końcu palnę rysunek na da. Kolorowy, a nie sam lineart. I czegoś nie rozumiem jeżeli chodzi o ludzi uznających siebie za artystów, bo rysują, bo wydali komiks, bo robią coś tam jeszcze, a którzy narzekają na kolorowanie jednego rysunku, coś koło trzech/czterech godzin. Mniejsza o to czy się uważam za artystkę czy nie, ale denerwuje mnie sam fakt narzekania na: "O bosz, tyle godzin kolorowałam jeden rysunek, mam dość". Jeżeli się rysuje czy pisze, czy robi co innego to powinno to sprawiać radość, a nie narzekać. No bo o, to ten mój wip:



Sam szkic zajął mi ze dwie czy trzy godziny, jeśli nie dłużej. Poprawianie pisakiem też coś koło tego, najgorsze jest to, że po przejechaniu pisakiem po rysunku dostrzegłam błędy, no, ale trudno, to nie żaden photofiltre czy gimp, gdzie można zrobić ctrl + z i  po krzyku. Shiet happens. Co do samego kolorowania pracy - tę część chyba lubię najbardziej i kocham bawić się z włosami. Wprost uwielbiam i mogę to robić parę godzin. I jakoś nigdy nie narzekałam, że długo mi to zajmuje. Nigdy. Wypełnianie rysunku kredkami czy zwykłym czarnym pisakiem wprowadza mnie w błogi stan, gdzie nie ma nikogo oprócz mnie i kartki. Relaksuję się i skupiam na tym co robię i nie obchodzi mnie jak długo to robię. Ważne bym była zadowolona z efektu. Jakoś nie jestem w stanie dopuścić do siebie czegoś takiego jak gadanie, że to i to było męczące. Fakt- sama czasami narzekam, że coś nie wygląda jak w mojej głowie, ale staram się to poprawić. Ale... może mi ktoś wytłumaczyć, czy wypełnianie prac copicami zajmuje taki ogrom czasu ? Bo jakoś nie jestem w stanie uwierzyć, by rysunek, który wygląda jakby nie miał dużo cienia zajął cztery godziny. Naprawdę, nie ogarniam tego i boję się ogarnąć niektórych ludzi, tudzież ich rozumowanie. Poza tym ludzie mogą sobie pomyśleć, że jestem głupia i nie mam takich zajedwabistych skilli, ale staram się podwyższyć mój poziom i nieco zmienić kreskę na mniej mangową i zacząć coś robić z hordą ocków *zombiaków*. Stworzenie jednej strony komiksu na podstawie fanfiku utwierdziło mnie w przekonaniu, że uwielbiam to robić. A tym bardziej bawić się z kolorami i rastrami w zwykłym programie graficznym. Nawet jeśli zajęło mi to parę godzin. Odczułam radość i satysfakcję. I co najlepsze - nie zrobiłam tego na "odwal się". Spędziłam nad tym coś koło dwóch tygodni i nie żałuję. Może to ze mną jest coś nie tak, albo z tymi osobami, cokolwiek by to nie było: naprawdę? Ludzie, naprawdę musicie narzekać na coś co kochacie robić? Po co ?

Druga część miała być o czymś innym, jednakże będzie o zupełnie innym, chociaż powiązana z tym o czym miałam pisać.
W końcu mam dissidię duodecim na własność! Właśnie przyszła wczoraj o dziesiątej rano, więc leżąc w łóżku i zastanawiając się kiedy w końcu będę ją miała przyszła matula i wręczyła mi paczuszkę. Yaay! To było wspaniałe rozpoczęcie dnia, serio! Na liczniku już widnieje coś koło przegranych dziesięciu godzin, w ciągu których zdążyłam wydać coś ponad 1000 pp na... alternatywny strój dla Cecila i Kaina. *facepalm* Nie mogłam się powstrzymać przed kupieniem ich outfitów z after years i od razu wyekwipowaniem. Najgorsze jest to, że podczas walki podziwiam ich zamiast grać, przez co dostaję wpierdziel. UNF!



Cecila nigdy nie za dużo oczywiście. Puuurrfektny i o.
W mej opinii dissidia 012 jest lepsza od jedynki. Podoba mi się to, że można mieć drugą postać jako asystę, chociaż niekiedy trudno jest przyzwać drugą osobę, bo zły timing, przez co - w mym przypadku grając Kainem - Cecil nie zawsze trafia w przeciwnika, tudzież... sam dostaje. XD" Kończy się to w taki sposób, że zakrzyknę: " Nikt nie może bić Cecila, unf!" po czym Kain leci na ratunek. W każdym razie - asysta jest fajna, o ile ma się dobry timing. Również jest coś takiego jak stworzenie własnego questu. Serio. Nie bawiłam się jeszcze w to, ale to zabawa na dłuższy czas. Jeszcze nie wiem co i jak, więc gdy wypróbuję tę opcję to się o niej wypowiem. Tak jak o walkach w "grupach". Postacie - mamo! Laguna! Czekałam na to by nim zagrać naprawdę długo i za każdym razem mam uśmiech na twarzy. Nieźle się nim gra, chociaż od karabinu maszynowego wolę miecze. Nie lubię walki z dystansu. To nie dla mnie, ale to jedynie kwestia przyzwyczajenia. Wracając do postaci, bo zaczynam ubóstwiać Lagunę bardziej niźli jest tutaj potrzebne - Lightning. Mam bardzo mieszane uczucia co do niej, a przy tym kojarzy mi się... z Migrajto i jej blogiem. Próbowałam i próbuję ją polubić, ale... *kręci głową* chyba tak się nie stanie. Fakt faktem - jej styl walki jest ciekawy i fajny, ale jej charakter tak bardzo mnie denerwuje, że mam ochotę kopnąć ją w tyłek i wysłać gdzieś w kosmos. Tym bardziej po jej drugim chapterze, gdzie opierdziela WoLa i pokazuje jak ona ma i mieć powinna rację chcę ją zabić. Argh! *so much raageee* Naprawdę, nie lubię jej charakteru. Toż to nawet Kefka mnie nie wkurzał, a tu jednak pojawia się postać z trzynastki i o. Zgiiiń! *takbardzohejt* Cieszę się, że jej chapter się skończył i będę mogła pognębić Kaina. W końcu! ;_; Jak najbardziej co mnie wkurza: Lighting. I póki co nie zapowiada się na  żadną zmianę. *czeka na hejt*
Nie mogę się doczekać, kiedy w końcu będę mogła zagrać w story mode postaciami z dissidi 1. Brakuje mi ich. Gnębię story mode już coś koło sześciu czy ośmiu godzin, a tu nie widać żadnej zmiany. No i Cecil swatka... *umiera bo nie wie co ma robić* Naprawdę, pewnego dnia go zabiję - cuteness overload.
Oprócz tego, na razie nie mogę powiedzieć o grze - za krótko w nią gram. W dissidię grałam 160 godzin, jak nie więcej, zaś w duodecim... 10 godzin. Jeszcze wiele przede mną i wtedy zobaczę czy mam na co narzekać, czy jednak nie. Również rozważam zmianę adresu, haha. Zrobiłam to parę dni temu, ale w końcu stwierdziłam, że nie pasuje i wróciłam do starego url. Zaś ten, który mam w głowie idealnie pasowałby pod szablon i belkę. By było... Cecilowo, bardziej niż jest, a przy tym, nikt nie byłby w stanie wywnioskować z adresu o czym sam blog będzie, haha.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz