3 stycznia 2015

Crapolla 2014






To wszystko to bullshit totalny! *nie mogłam się powstrzymać przed dodaniem tego Noctisa ! :"D*


Rok 2015 nie zaczął się dla mnie dobrze, zaskoczeniem by było jakby rozpoczął się dobrze. Sylwester spędzony ponownie u Pawła, gdzie poznałam parę fajnych osób i nie żałuję. No, ale pięknie być nie mogło. Odkryłam również nowy sposób reagowania na stres - nie dość że bóle głowy, które i tak często się zdarzają i nie wiadomo z jakiej przyczyny to na dodatek "nie czucie się najlepiej". Nie będę wdawała się w szczegóły, ale kto nie zna grypy żołądkowej? Na szczęście poprawiło mi się parę godzin temu, a na dodatek ponownie zdałam sobie sprawę, że pierwsze wrażenie gdy się poznaje człowieka może być mylące. Totalnie, bo czasami jak jest gdy na gildiowym czacie obserwuje się kłótnie guildies, a co innego gdy pisze się z osobą na prywatnym czacie. : ) Poza tym zaczęłam jakoś ponownie odnajdywać jakieś cząstki optymizmu, a to za sprawą pewnego youtubera, na którego trafiłam przez tumblra i Josepha z harpunem w głowie. Na dodatek oglądając ludzi i czytając wpisy jakoś tak się trochę wzruszyłam. To wspaniałe, że na świecie są jeszcze osoby, które poprawią wywołać uśmiech, wtedy gdy jest źle i przekonać, że jest się wspaniałą osobą. Yaaay. Ale, ale, ja nie o tym. Chciałam podsumować rok 2014, który był pełen failów, debilnych sytuacji jak i tych wywołujący uśmiech na twarzy (niektóre sytuacje/rzeczy będą wyliczone poza miesiącami, gdyż nie pamiętam kiedy się dokładnie wydarzyły):

Styczeń: niewiele się działo. Oprócz tego, że w końcu po siedmiu latach dorwałam w swoje ręce Crisis Core a w związku z tym mania na fajnala 7. Jednakże wcześniej pożyczyłam Dissidię, dzięki której wróciłam do fajnalowych czasów dzieciństwa. Miłość do fajnala 4 urosła, a Cecil stał się bubusem. Czy kiedykolwiek pisałam o tym, że z dawną przyjaciółką, która nie znała fajnala 7 bawiła się ze mną w... don corneo mansion? Miałyśmy wtedy siedem lat. XD" Dżizas, pamiętam te konstrukcje z lego, które miały przypominać wallmarket... Anyway : powrót do fajnala pełną gębą! Tak oprócz tego byłam dość radośnie nastawiona. Ale matma była koszmarem.

Luty: 14 luty - witamy serwerze 33! Przygoda na drugim serwerze, tym razem jako Zackary. Skończyło się na tym, że w pewnym momencie zostałam wykopana z gildii mamy (nasza liderka była jest i będzie mamusią), a sama liderka skończyła przygodę z es. Również jeśli się nie mylę jakoś na przełomie lutego/marca poznałam Regen i jej fanfiki. Smutny fakt - baj baj hetalio. Z dnia na dzień z braku apdejtów i umierającego fandomu wycofałam się do fajnalowego światka. Może jeszcze kiedyś wrócę, ale nie teraz. Oczywiście parę razy zawiodłam się na jednej osobie. Żeby tylko w lutym, haha.

Marzec: oczekiwanie na operację kolana, która i tak została przesunięta z początku kwietnia na dwa tygodnie później. Stres stres stres. I emowanie się. Również w tym miesiącu było to pamiętne klasowe spotkanie, podczas którego zbliżyłam się do osób, które okazały się być mi bliskie. Wyrzuciłam wtedy z siebie wszystko co mi leżało na duszy i uspokojono mnie. Zdarzył się też niemiły incydent, po którym mam bliznę i który nie za dobrze wspominam. No, ale właśnie w marcu stałam się dla Maddy Papa Zackarym i poznałam moją kochaną waifu! No i też pojawił się Wrath. Tęsknię za nim.

Kwiecień: szpital! Ogromny stres. Wtedy nic mi nie szło, nawet nie ma żadnych wpisów z tego miesiąca, ani na pb ani tutaj. Pamiętam, że po prostu leżałam w łóżku zdechnięta całymi dniami, żałowałam, że jest ładnie i muszę siedzieć miesiąc w domu i grałam w Eternal Sagę. No i zakończenie roku na które poszłam, a raczej się zwlokłam. I zdychałam z bólu. Nie tęsknię za matmą ani za nauczycielką, która uczyła tego przedmiotu. Krótko mówiąc- bardzo emocjonalny miesiąc.


Maj: w ciągu dalszym oszczędzanie się i wizyta w szpitalu by ściągnęli mi szwy. Spędziłam tam parę godzin, bleh. Ale tak to leżenie w łóżku, tudzież siedzenie na fotelu w salonie i czytanie Zackesisowych slashów i wypisywanie na blogu własnych opinii. Nie bardzo produktywny miesiąc. Skończenie czytania fanfika z fajnala: "By a fraction of a degree". Zajęło mi to parę miesięcy i pozostawiło z wtfem na twarzy, no, ale cóż zrobić.

Czerwiec: witaj fma! Powrót do fandomu sprzed lat i Royai. Serię obejrzałam w parę dni i po raz pierwszy chciało mi się płakać na prawie każdym epizodzie. Krajaśnie! Kolejne klasowe spotkanie, które na mnie dobrze wpłynęło i X, który mnie demotywował. Też tęsknię za nim, jakoś urwał nam się kontakt, pod koniec roku... anyway : było optymistycznie i wakacyjnie. I meczowo.

Lipiec: ciąg dalszy wakacji i nolifeowania. No i odkrycie autorki doujinów z fma, która zwie się Houseki Hime lub Idea. I jakoś nie bardzo artystycznie, ale za to łapanie motywacji do rysowania i próba zmiany stylu po raz setny. Zaskoczenie miesiąca - opko yaoi z royed wydane na papierze. Żałuję, że nie dorwałam tej książki, bo jestem jej ciekawa. Również pod koniec tego miesiąca przygarnęłam Ziemniaka, a to za namową Moniki. Poza tym z agresora wychowałam go na... chomiko psa. Nie wiem jak, proszę nie pytać. Poza tym irytacja związana z hejtami skierowanymi w stronę Gena, norma. No i coś pod koniec miesiąca się zepsuło. Nie wiem czemu, nie wiem jak. Myślę, że po prostu nie okazałam się wystarczająca i że nowe znajomości robią swoje, przez co ludzie odrzucają "starych przyjaciół". Cóż... trudno. Walczyłam o wiele osób, ale one zazwyczaj miały to gdzieś. Trudno, shiet happens i trzeba próbować iść do przodu samemu.

Sierpień: hmm... co takiego było w sierpniu...aaa, waifu mnie opuściła na dłuższe wakacje, a Marco tęsknił. No i po raz pierwszy narysowałam coś poważnego! Stronę do fanfika Regen, który spotkał się z akceptacją autorki jak i dwóch czytelniczek! Nauczyłam się również tego, że same rastry do wykończania strony nie wystarczą i że trzeba brać pod uwagę różne odcienie szarości i czarny.A i lepiej napisać teksty do dymków w programie graficznym, aniżeli ręcznie. Welp.

Wrzesień: zaczęto poszukiwanie psa do domu. Akcja trwa do dziś. Serio. A to nie pasuje, a to na wiosnę może, a dupa! Zaczęło się sierpniowo/wrześniowe umieranie z powodu zęba, który w końcu magicznie przestał boleć. Drugi server, gdzie zmergowaliśmy VRkę z Astral. To było szalone muszę rzec. W końcu nasza gildia przestała być gnębiona, Gp wraz z Diką zajęli się prześladowcami i można było grać bez stresu. Chociaż do tej pory czasami uczestnicząc w CH boję się że jakaś silniejsza osoba wpadnie i mnie zabije. Oprócz tego - mania na Gackta i zachwyt Akumu chan. I odejście Kotleta. Ziemniak został sam. : (

Październik: zakochanie się w grupie 2,4,7,10 i docenienie ich relacji. Cecil robi za swatkę. Tak trochę. Fangirlowanie do dissidii 2 - Cecil pimp. Totalnie. Matko... teraz jeszcze trudniej mi o tym myśleć, bo Jo i księżycowy chomik - ten sam va. ARGH! Docenienie Bartz'a i jego derpowatości. I obejrzenie ff4 After
Years, które okazało się być dla mnie ogromnym wyzwaniem. Moje emocje brały w górę i nie wytrzymywałam. Trudno mi też było znieść widok Cecila roślinki. Right in kokoro. Poza tym - Kain kocham cię! Imołszonalnie bo TAY.

Listopad: duuuużo rantowania na różne tematy. Naprawdę. To co na blogasku, to nic co się wtedy działo w mojej głowie. W międzyczasie, gdy popadłam po raz kolejny w kanion dowiedziałam się, że nie jestem emo, a... uke. Um...um... przemilczmy to, w każdym razie - pisanie i myślenie o tym co sprawia, że dane opowiadanie jest dobre i jak powinno być poprowadzone, ogólnie fanfikowy miesiąc. Również zdeptanie mych uczuć przez "Shattered" i sceny tortur na Genie. To było mocne, a ja psychicznie umierałam.. Znowu. Zuo się stało - X nie odpisał na me wiadomości. Nie wiem czy to z powodu braku internetu, czy może jednak sprawy zdrowotne. Mam nadzieję, że wszystko w porządku. Poza tym - nowy komputer! I w końcu skaner! A przy tym wysłuchiwanie Daniela jak gada o jakiejś grze, której nigdy w życiu na oczy nie widziałam i pierwsze o niej słyszę. Taaaa.

Grudzień: niezapowiedziana Gacktowa wizyta w Waszawie i Karolinowy hejt, flejm i co się tam jeszcze chce. Trwało to przez niecały tydzień. Ale i tak zuooo. Również jakoś na początku grudnia został podłączony nowy komputer wraz ze skanerem. Tak ogółem - witam Aura Kingdom! Zenarden ma się dobrze i ma lvl 60 i  zaczynam łapać o co chodzi. Za dużo rzeczy do ogarnięcia na raz. Poza tym w dniu, gdy został podłączony komputer przedstawiono mi tę dziwną grę o której Dan tyle mówił- witaj The evil within! Zostałam sponiewierana, a moje nerwy podczas mojej gry zostały poddane próbie, ukazując, że nie potrafię strzelać, haha. No i dziwnym trafem stwierdziłam, że kocham Sebę i Josepha. Pan badass, haawt. Jednakże oprócz tego zostałam psychicznie zabita kilkukrotnie i to nie przez grę. Nie tym razem. No i zaczęłam pisać z Yazanem na fb. Naprawdę okazał się być bardzo sympatyczną osobą. A mój humor i optymizm zaczął wracać przez sławnego youtubera, na którego natknęłam się przypadkowo - bo grał w tewa i Jo latał z harpunem wbitym w głowę. "Poznałam" Makiplier'a, do którego przekonałam się od początku i zaczęłam oglądać pozostałe filmiki. Dużo tego jest, ale to jest właśnie ta osoba, dzięki której uśmiech sam pokazuje się na twarzy. : )

Dużo można by wypisywać, ale daruję sobie bo by wyszło cholernie długo. Śmieszna rzecz: próbowano zrobić ze mnie niańkę, dziewczyna mająca dwanaście lat przez pół dnia gadała ciągle o zespołach rockowych. Nie mam nic przeciwko, jednak w pewnej chwili stwierdziłam, że to nie znajomość dla mnie, gdyż jakoś różnica wieku robi swoje i chyba po prostu wolę gdy człowiek z którym nawiązuję kontakt miał już jakieś przeżycia o których można porozmawiać. No i doświadczenia życiowe. Może dlatego tego oczekuję, bo sama przeszłam przez wiele, a rozmowa z dzieciakiem, który to ciągle mnie katuje Slashem czy czym innym demotywuje mnie. Jak i przyjście bez zaproszenia o wpół do jedenastej w święta i wyjście na pół dnia. Um.. wut? I  pytanie czy wiem co to jest anal, bo "analogs". Przemilczę to.
Dobre wieści - mała zmiana stylu. Yay! Inspirowanie się fanartami z tewa, które są wykonane mniej mangowo. Zobaczymy co mi z tego wyjdzie.

Postanowienia noworoczne? Cóż... więcej rysować i mieć spokojniejsze życie, chociaż to nie ode mnie zależy. I złożenie cv w sklepie zoologicznym! I być bardziej optymistycznym człekiem, chociaż z tym bywa różnie.

Ps: Gackto w styczniu będzie grał w Crisis Core! ;____; AAaaaaaaa! *poszła krzyczeć* Moja kochana gra! Gen! ;__;

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz