17 grudnia 2014

Łowienie ryb mieczykiem i witamy w wariatkowie

Dzisiejszy wpis będzie podzielony na części i będzie zawierał dużo wtfa, cracku, crapu i spoilerów. By nie było, że nie ostrzegałam!

Jako że minęło coś koło dwóch tygodni odkąd gram w Aura Kingdom to muszę rzec, że - argh! Give me more costumes! No i czekam jeszcze na pierwszy pack, co by dostać lepszego wierzchowca. Nie to, że struś nie jest zarąbisty, jednakże jeżeli mam wybierać pomiędzy jakimiś bzdetami, legendarnym armorem, który nie wiadomo czy dostanę, a jeśli już to nie mam pojęcia czy na trzy dni czy na stałe, a coś przypominające tygrysa... no, odpowiedź wydaje się być jasna jak dla mnie.
Na me szczęście Tsuna zaczął grać w ak. Co prawda trudno go było znaleźć (a, pokonam pół świata, bo pewnie siedzi w porcie albo na wybrzeżu, zoonk - Naeva), ale dałam radę. Rzucił mi się w oczy i muszę rzec - zaginiony brat bliźniak! ;_; Te same włosy - kolor i fryzura i armor, który gdzieś tam mam schowany. Jedyne co usłyszałam to dlaczego gram facetem. Uwielbiam grać męskimi postaciami. Zabijcie mnie, zaszlachtujcie, ale nie zmienię zdania. Co do kobiet w grach - rzadko która jest w stanie powalić mnie na kolana. Tifa fakt faktem jest genialna, ale nie aż tak. Jedynymi takimi wyjątkami są Valeria z Suikodena - od kiedy ją ujrzałam to chciałam ją mieć w teamie, więc kolejnym razem przechodząc Suikodena 2 wybiorę ją zamiast Kasumi - oraz Helena z Resident Evil 6. Mamo! Normalnie się w niej zakochałam! I to dosłownie! Aż sama sobie zaczęłam się dziwić, że tak bardzo ją polubiłam i cieszyłam się z obrotu spraw jakie zostały ukazane w endingu. Właściwie Helenę przypomina mi Kidman - pierwsze wrażenie, idk why, but, oh well... Wracając do ak - przeszłam dwa razy emergency quest ze świętym mikołajem! I musiałam sobie zaspamić folder ze screenami, gdzie Zen lata po miasteczku. W końcu zrobiłam sobie ze screena tapetę na netbooku i za każdym razem gdy go włączam to wyskakuje mi ucieszony ryjek Zena. To takie piękne. Tylko kurczę. Chcę mu zmienić imię, nooo.

Prezenty już są, yay!

Najbardziej denerwujące co może być - losowość. Kupiłam około trzysta ap - oh come onn. To nie es, gdzie za smsa muszę płacić drugie tyle, ale.. próbowałam kupić paczkę z Kotonhą. Dupa, dostałam wszystko, ale nie jej klucza ani fragmentu. Żeby to było raz, wcześniej za punkty lojalnościowe to samo. No dobra, myślę sobie, to może będę miała więcej szczęścia z uszami - taak, chcę kocie, misiowe albo królicze uszy! Dupa. Kupiłam jeszcze jedną paczkę, tylko już nie pamiętam co tam mogło być - chyba jakieś wdzianko - bitch pliz, muehehehe. Stwierdziłam, że zbieram na pingwina, który będzie za mną wszędzie biegał, bo jest za uroczy by go nie mieć. Ten sklepik jest denerwujący. Cholera, można wydać mnóstwo ap a i tak nie dostaniesz to czego chcesz. Chyba za jakiegoś bossa dostałam fragment klucza, ale nie pamiętam którego eidolona. Chcę alucarda! Albo przynajmniej tego wspaniałego tygrysa. Albo Kotonhę. Jednakże może za dużo wymagam, ogółem to powinnam się cieszyć z tej gry, a nie narzekać, bo jest lepsza od eternal sagi. Pod względem różnorodności, questów, customizacji, upgradeowania, summonów aka eidolonów, nie obraca się wszystko wokół walk gildii, jednakże prywatne okienka też saksują. Welp. Przeboleję.

Wczorajszy wtf nocny - Zen łowiący rybki legendarnym mieczykiem.

Ja rozumiem, że wędka się zepsuła i trzeba ją naprawić, ale... żeby bronią łowić ryby? Zen, wtf, naprawdę?!

Depresja związana z ukończeniem questów na dzień. Ludzie musieli się zastanawiać co to za debil gra.

Co do eternal sagi - nie brałam wczoraj udziału w arenie. Nie miałam ochoty, poza tym Zen bardziej mnie potrzebuje. A to sobotnia rozmowa z An:


Sekundy lecą a my jak zawsze rozmawiamy na arenie. Co tam! Po co się komu bić. Specjalnie jeszcze stworzyłam osobną postać by pójść na server 43 i porozmawiać z nią. Jest naprawdę sympatyczną i dobrą osobą! I też uwielbia earl greya. ;_; Proponowała, że zrobi dla mnie ciasto. ;__; I wspólnie wypijemy herbatę. Ale co tam, Turcja nie jest tak daleko. XD
Tutaj będzie już mniej emotikonek, albo i w ogóle. Chcąc nie chcąc wciapałam się w żywy fandom The Evil within. Mogę podsumować fandom jak i produkcje jednym prostym gifem i Sebą:


Tak w ogóle ta ta ta daaa to główna postać tego całego wariatkowa. Z początku nie mogłam zapałać do niego sympatią, ale gdy akcja rusza po wejściu do szpitala to me nastawienie się zmienia. Pierwsza postać jaka przykuła moją uwagę - Joseph, jednakże mam mieszane uczucia. I to cholernie. Poza tym - Cecil. I mean - Joseph i Cecil mają tego samego anglojęzycznego seiyuu i... jakoś tak dziwnie się czuję. Ugh, całe me życie kręci się wokół fajnala, a co za tym idzie - rimejk czwórki dalej leży nietknięty, a Rosa czeka na lek. No i jak ja mam grać w czwórkę, gdy słysząc księżycowego chomika przypomina mi się tew. Albo w dissidię. Jednak już nie wciągając w to fajnala 4 - nie rozumiem tego całego boom na Ruvika. Jest to główny zły, który mąci wszystkim w głowach, rzuca Sebastianem o podłogę albo o ściany dziesiątki razy. W międzyczasie poznajemy jego przeszłość i okazuje się, że może mieć trochę wspólnego z tajemniczą śmiercią córki Sebastiana i zaginięciem jego żony. *droga do części drugiej btw* Po tym co się stało w stodole Ruvik zostaje zamknięty w podziemiu, gdzie w końcu nie wytrzymuje i zabija swych rodziców, po czym nawiązuje współpracę z doktorkiem i finansuje szpital psychiatryczny w ramach... małych testów na pacjentach. I teraz mam ochotę zakrzyknąć - zostaw Lesliego w spokoju ty draniu! Gdyż okazuje się, że Leslie jako jedyny przeżył dziwne Rubenove testy i wrócił żywy. No i cholera mnie trafia na edning. I na Ruvika, bo nie widzę w nim nic co by mi powiedziało: "masz go lubić"! Faktycznie, głos ma niezły, ale nic poza tym, haha. Chyba jestem anty Ruvikowa, bo nie rozumiem tych wszystkich dirty confesions, headcanonów i w ogóle. Ot, mamy niestabilnego psychicznie i emocjonalnie człeka, który zostaje zamknięty w dziwnym świecie i szuka sobie ofiar, a przy tym chce się z tego świata wydostać. I chyba nawet się to jemu udaje, ale w ciele Lesliego. Oddawaj nam dzieciaka!
Co do Lesliego, to Dan wczoraj ładnie podsumował początek czwartego czy też piątego rozdziału, gdy ten krzyczy - Leslie niech sobie spierdziela, bo i tak da sobie radę *idzie szukać green goo*, a doktorek ciągle nas pogania, co tylko irytuje, ale dobra. Ucieczka ucieczką, walka walką, gdy wtem trafiamy na Josepha, który sobie śpi. Ot, po prostu uciął sobie drzemkę, wredna istota. I jest żywy. No, niby do czasu. Dalej okazuje się, że jest partnerem Sebastiana od wielu lat, ale gdy ten przechodzi kryzys, Joseph postanawia go zgłosić do internal affiars, co by go uratować - jego życie jak i karierę zawodową. Ich relacja się psuje, ale w końcu wraca do normy, a fandom szaleje, gdzie jest ogrom JoSebowych szipperów. Dżast... rilly meny of dem szips...dem, haha. Jedyne co mnie zabiło - spoiler jakoby Joseph ginie. I przedwczoraj oglądałam nic nie myśląc, gdy to Kidman przypadkiem strzela w nie w tę osobę, co powinna. I mamy zdechlaczka, zaś Seba... znowu sobie leci i wali z ogromną siłą w podłogę. Jedyne co powiedziałam to: "Znowu"! A potem pomyślałam, że Joseph jednak może żyć. Nie jest od tamtej pory nigdzie widziany, nawet w endingu, ale skoro tyle razy dostał jak nie od ogromnego pieska, to zombie chciały sobie urządzić zabawę rodem z Francji z dziewiętnastego wieku - gilotyna, hue hue, to jeszcze coś innego i wątpię by mogłoby to go zabić. Tak bardzo chcę mieć potwierdzenie że żyje i że się pojawi w którymś z dlc albo w drugiej części tewa, jeśli ta powstania. ;_;
Co do klimatu - resident evil od razu mi się przypomniał na początku, to ze względu na to,  że w tej grze majstrował twórca re. I nie przeszkadza mi to. Jak dla mnie jest w miarę strasznie - parę dni temu byle co mogło mnie wystraszyć, nawet jakieś większe bum. Oh come on. Ludzie twierdzą, że tew jest przereklamowany i że jest miksem paru różnych gier. Ja tam nie narzekam, podoba mi się tak produkcja, chociaż gdzieś w połowie gry rozgrywka zaczęła mnie nieco nudzić, a historii też nie było za wiele. Oczekiwałam trochę więcej i mam nadzieję, że dostanę więcej. Aż zachciało mi się obejrzeć Damnację. I... moja głowa jest pusta. Bo naprawdę nie wiem już co mam o tym wszystkim sądzić.
Zaszaleję, co tam. Brakuje mi Josepha tutaj, haha. Mam feelsy co do tej postaci, nie mogę po prostu przeboleć, że jego los jest nieznany i musimy czekać bór wie ile. Nie dam rady tyle czekać! To tak jak z Genem nie wiadomo co z nim i co planuje. Unf. Nienawidzę nieznanych losów postaci, bo to tylko dobija.
A Ziemniak dwa razy w miesiącu chciał zapaść w sen zimowy. Zmarźlak. Zimna biała dupa, normalnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz