5 listopada 2014

Trochę o fanfikcji

Humor nieco poprawiony przez Monikę oraz Martę. W sumie prawdziwe masło maślane, przy okazji dowiedziałam się, żem nie emo, a uke. No wtf. XD Aż mi się przypomniała analiza yaoica z okularnikiem i panem specjalistą. I aż mi głupio kurcze. Jeszcze przez trzy godziny siedziałam na da, tumblrze, etc i w międzyczasie grałam w es. A przy okazji miałam szansę poznać Ravena, który to zmienił frakcję i jest w naszej gildii. Znałam go tylko z opowieści waifu, ale okazało się, że to interesujący człowiek. A co do jego " obrońca *slave" miałam ochotę zaśpiewać mouso girl, jednak doszłam do wniosku, że Vinyl chyba by mnie wtedy zabił.

(Gif już tutaj bodajże został wykorzystany, ale jest zbyt ekurejt co do niektórych tworów, które wynajduję i czytam)


Dzisiaj widzę się z Emilą na jakąś kawę czy cuś i tak mi się przypomniała nasza przedwczorajsza rozmowa o jej studiach, analizatorniach i pisaniu opowiadań. Jak na razie to jedyna osoba z którą mogę swobodnie rozmawiać na temat pisania i padło takie zdanie: " fanfik nie musi być wysokich lotów, mają być ciekawe i rozrywkowe". Właściwie nie zgadzam się z pierwszą częścią zdania. Szczerze powiedziawszy widziałam już parę interesująco brzmiących z opisu  opowiadań, jednak po przeczytaniu paru zdań było: "weź, dotrwaj do końca. Jak zaczęłaś to skończysz". Właściwie mogłabym tutaj podać ten yaoiec z Zackiem i Genem, nad którym się rozwodziłam parę wpisów temu. Fabuła zapowiadała się nieźle, naprawdę! (W końcu go przeczytałam) Nawet sama chciałam napisać o Genie, jako o mentoru Zacka, jednakże smutno jakoś mi się zrobiło i pomysł porzuciłam. No i właśnie w tym ffie to jest to, jednakże kreacje bohaterów pozostawiają wiele do życzenia, jak i sposób opisywanych niektórych rzeczy. I to właśnie podchodzi pod "fanfikcja niewysokich lotów z ciekawą fabułą". Może jestem dziwna, ale lubię dostawać w swe łapy twory, które są napisane na poziomie, gdzie postacie zachowują się tak jak powinny i że fabuła nie jest aż taka przewidywalna, a przy tym opisy dają radę. Pomysł był niezły, ale fanfik został trochę skopany i pozostawiony niedokończony. Jeśli mowa o naprawdę genialnych opowiadaniach z fajnala, to jest parę do których mogę wciąż i wciąż wracać. Na pewno jeszcze nie raz i nie dwa przeczytam MtC, które mnie (w jakiś magiczny sposób) motywuje do rysowania, lub napisania czegoś swojego oraz Legacy - tutaj jestem co prawda parę rozdziałów do tyłu, ale autorka dołączyła do miesięcznej akcji, gdzie musi napisać w swej noweli 50 tysięcy słów - w trzydzieści dni, tak więc na razie wolę się nie rozpędzać, bo będę narzekała przez miesiąc na siebie i że za szybko nadrobiłam. Kolejnym tworem jest "Kołysanka (...)", która... po prostu wywołuje u mnie płacz (tak jak fajnal 4) i bawi się mymi uczuciami. I pomimo tego, że została porzucona to lubię ją czytać, nawet jeśli mam zostać psychicznie jeszcze bardziej dobita. No i jest jeszcze jeden twór, który ostatnio nadrobiłam i przez dwa tygodnie czułam niedosyt, bo trzeba czekać na apdejt, a jak już się ukazał nowy rozdział, to jednak wolę się wstrzymać, aż będę miała co nadrabiać. Mowa o "Shattered". Kolejny fanfik, w którym nie Cloud jest głównym bohaterem, ani Zack (bo ten ginie, chyba niezbyt wielki spoiler haha), a właśnie Gen, który zajmuje miejsce chmurki. No i ponoć to ma być Tifa x Genesis. Swego czasu, parę lat temu szipowałam ich, haha. Przy czym myślałam, że zapewne jestem jedyna, potem mi przeszło. Wracając- pomysł tknięty z trochę innej strony i z tego co się orientuję to w najnowszym rozdziale Gen wraca do ShinRa (oł, kom on. Sekryfejsy?) i zapewne grupa będzie chciała go odbić, albo on będzie ponownie na tyle głupi, by zrobić z organizacji jesień średniowiecza po raz enty. No i dzięki Bogu - postacie zachowują się tak jak powinny. No i Jessie przeżyła. Na me nieszczęście wciąga jak diabli i tak jak przy Legacy narzekam. No, ale, no, ale.  Jak dla mnie fanfik musi być porządny, bo nie zdzierżę nie trzymania się jakichś zasad obowiązujących w danym świecie, OOCowania postaci i źle napisanego opowiadania z dobrym pomysłem. Njet, to nie przechodzi. Również nie znoszę ocków. Może źle się wyraziłam - Noira uwielbiam! O czym już napisałam autorce i tak - jest ockiem, jednakże fabuła opowiadania nie skupia się tylko i wyłącznie na nim. W wielu fajnalowych tworach jest ocek, wokół którego wszystko się obraca. Nie znoszę tego i zazwyczaj obchodzę takie tfory szerokim łukiem. Postacie własne występujące w opowiadaniu, ale nie grające pierwszoplanowej roli - wspaniale. I nie chodzi o to, że pojawiają się rzadko kiedy i nie mają większej roli (powtórzenie, shiet), ale jest właśnie na odwrót - ukazują bohaterowi inne wyjścia z sytuacji, kierują go, pomagają, a nie stoją i się świecą, a przy tym są merysujkami lub gerymi stu i wszyscy jego/ich kochają. Trzeba umie stworzyć własne postacie i umieć je umieścić w świecie z gier/animców/mangów o którym piszemy i poprowadzić. Bo to nie jest tak, że stworzę kogoś i o, tutaj walnę i będzie ładnie! Jeśli mają mieć jakąś przeszłość z postaciami z uniwersum w którym piszemy to te wydarzenia muszą się trzymać całości i też muszą zostać przedstawione porządnie, a nie, dostajemy jedynie liche informacje, a potem wątek który jest istotny w opowiadaniu gdzieś umyka, ukrywa się i więcej się nie dowiadujemy, gdyż autor zapomina o nim, lub postanawia wywlec na światło dzienne inną intrygę i o. Piszę o tym z własnego doświadczenia - czytelnika i pisarza fanfików. Sama popełniłam ogrom błędów, które wypisałam wyżej, ale to było wiele lat temu. I nie usprawiedliwiam się, jedyne co mogę rzec, to to, że dopiero rozpoczynałam swoją przygodę z pisaniem i tak się teraz zastanawiam.... jakim cudem cc7 miało tylu czytelników?! O.O Jak patrzę na stare wpisy to mnie coś łapie i śmieję się sama z siebie, albo wyłączam bloga. Może i miało w sobie coś ciekawego, na pewno było niecodzienne, jednakże z takim ogromem błędów wszelakiej maści i kiepskimi opisami nie powinno ujrzeć światła dziennego. Ale! Dzięki temu blogu i opowiadaniu poznałam ciekawych ludzi i nauczyłam się pisać. Może nie tak świetnie jak robią to inni, ale przy tworzeniu hetaliowego fanfika wiedziałam czego mam się wystrzegać i że powinnam z dziesięć razy sprawdzać co piszę. Nieraz było i zdarza się, że niektóre rzeczy koryguję po parę razy bo mi się nie podoba/nie ma sensu/głupota totalna. Ludzie powinni uczyć się na własnych błędach i nie zaszkodziłoby im się uczyć z błędów innych. Analizatornie również trochę mi pokazały czego człowiek powinien się wystrzegać, gdy pisze coś własnego. A gdy się nie dostaje ani krytyki, ani butt hejtów, to cóż... trzeba samemu dochodzić do pewnych wniosków.

Tak poza tym, to Dissidia mnie wzywa i tęsknota do Cecila, po raz kolejny. 
     
                                                                                                       Mood: Obojętne                     


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz