27 października 2014

Znowu o dissidii i final fantasy 4

Nie gejujcie mi Kaina ludzie! Proszę! ;_; Akurat nadszedł moment w którym pokochałam tę postać, a tu nagle bam! CxK tudzież GxK. Trochę mnie to boli. Ahahaha, uroki fandomów.

Kolejny wpis zawierający spoilery, tym razem odnośnie ff4 jak i The After Years.


*idzie płakać w kąciku*

Jako że nie mogę podołać z odpaleniem FF4: TAY na tablecie, to jakoś z małą niechęcią ociągałam się co by obejrzeć walktrough z wersji na psp. Dało radę! Tylko w pewnym momencie powtarzające się lokacje zaczęły mnie denerwować i je przewijałam do momentu w którym akcja ruszała dalej. Pomysł z podzielonymi historiami widzianymi oczami różnych postaci był niezły, tylko te lokacje... ogółem nie nudziło, każdy scenariusz był ciekawy i odsłaniał coraz więcej, a czasami coraz bardziej zapętlał fabułę. Wydawać by się mogło, że postacie znane z czwórki wydoroślały, jednakże jest w nich coś takiego co każe mi myśleć, że jednak nie do końca.  Już od jakiegoś czasu myślę sobie, że wszyscy są "precious bubus" i koniec kropka. Tak to chyba jest jak człowiek wychowuje się na fajnalowskich grach... jednak wracając: spotkałam się ze stwierdzeniami jako by Ceodore (syn Rosy i Cecila) był  jeszcze bardziej nijaki od swego tatuśka. Na początku mnie denerwował - ot, taki mały dzieciak, co to nie potrafi się ogarnąć i na każdą wzmiankę o swych cudownych rodzicach, tudzież o Cecilu reaguje... dziwnie. Coś na zasadzie: "Nie chcę być taki jak on, dajcie mi święty spokój, wtf. Chcę tylko się zamknąć w pokoju, nooo. ;_;" Takie było moje wrażenie. I do teraz tego nie rozumiem. Na drugim księżycu Ceodore rozmawiał z Kainem właśnie na ten temat. To znaczy bardziej milczał, gdyż Highwind mówił mu, że sam znajdzie odpowiedź na to wszystko i na pewno nie nienawidzi swego ojca. A Rosa tylko z góry wszystkiego słuchała, zaś nasz główny bohater gdzieś sobie roślinkował/wegetował. Albo to było już po tym okresie, well nie pamiętam teraz, ale dzisiaj przechodząc ponownie przeznaczenie odysei Clouda, na widok jego i Cecila myślałam, że spadnę z łóżka. I jeden i drugi przez pewien czas byli... roślinkami i obydwaj angstowali. Zue TAY boli przez całe życie. Wracając jeszcze do Ceodora - gdy w końcu zaczął biegać po świecie z Kainem, stwierdziłam, że jest sympatyczną postacią. W każdym chyba fajnalu musi być jakiś człek, co to jest kjutny. Nie wiem na jakiej zasadzie w sqee to działa, ale się zdarza. Co się tyczy Kaina - zrobił się bardziej ludzki i można było go lepiej poznać. Fakt faktem, czasami mnie demotywował, ale w końcu nie był uwikłany w żadną intrygę ze złym. No w końcu! Podobny mindfuck serwuje się w dissidii duodecim. I nie wiem czy przeżyję te kolejne zapętlenie. Ale well... Palom niewiele się zmienił, a co za tym idzie dalej jest egocentrycznym magiem, który to chce zostać takim świetnym magiem jak Tellah. Co śmieszniejsze - przypomina mi Romano - podobne zachowanie! I pomimo tego, że już nie siedzę w hetalii (zobaczymy jak długo) to myślałam, że jednak padnę widząc podobieństwa. Rydia - widząc ją za każdym razem mam ochotę zakrzyknąć "Moja Rydeńka"! i ją przytulić i nie puszczać. Zauroczyła mnie, a mało która żeńska postać jest w stanie do mnie przemówić. Sprawiało mi  ból, gdy patrzyłam na to jak zostaje wygnana z Feymarch dla swego dobra i jak bardzo mówiła, że jest bezużyteczna bez Eidelonów. Serce mi się normalnie krajało, jednakże jej relacje z Edgem jak zawsze były boskie i stanęły na wysokości zadania. Heartbroken po raz kolejny, a ich wspólny band zasługuje na miano epickiego. Co się tyczy głównego wątku fabularnego - częściowa powtórka z czwórki, gdzie to wszyscy zdają sobie sprawę, że koszmar zaczyna się na nowo i trzeba powstrzymać tajemniczą dziewoję, która to zbiera wszystkie kryształy,a przy okazji wykorzystuje do tego celu Cecila. Witaj fabuło czwórki ponownie! No i właśnie - tu się też rozpoczyna mały mindfuck z księżycowym chomikiem (czemu chomik? Ano ostatnio grając w dissidię stwierdziłam - a niech tam! Postój i poczekaj, aż Cloud sam sobie przybiegnie. No i się ślizgał, a Cecil obserwując go co robi wyglądał jak chomik. Przynajmniej ja miałam wrażenie, że totalnie przypomina mi Ziemniaka). Okazuje się, że jest kontrolowany przez Rydio-podobne coś i myśli, że jest przebiegły i nikt, absolutnie nikt! Nie zorientuje się, że udaje. Przepraszam, ale: lol. Wszyscy bohaterowie słysząc, co się dzieje zaczynają zdawać sobie sprawę, że to jednak nie ten Cecil. Edward składając mu wizytę, wręcza jako "przyjacielski upominek" kwiatki, dzięki którym można podsłuchiwać człeka, któremu owe coś się dało. Edzikowe spostrzeżenia okazują się słuszne i postanawia coś z tym zrobić. Ogółem, to wszyscy składają niezapowiedzianą wizytę w Baron, bo o - coś jest nie teges. Ogółem mówiąc - Dark!Cecil spieprzył sprawę, haha, bo wszyscy od razu się zorientowali, że źle się dzieje. W końcu Kain wraz z Ceodorem robią niezapowiedzianą wizytę i następuje: "Wybieraj, ja albo Kain"! No i o. Następuje walka, a były król Baron się pojawia, a Cecil dostaje mieczykiem w głowę. Geeez - początek "uga buga". Przez większość część scenariusza Cecila mamy go jako... roślinkę, tudzież w stanie wegetującym - co dziwne, w walce można go używać, ale jedynie atakować, tudzież rzucają potiony i inne eliksirki. Wydało mi się to nieco zabawne, ale oh, well...może to z powodu fajnala siódemki, w którym motyw roślinkowy był podobny - tu jak i w przypadku Cloud'a odnajduje swoje prawdziwe ja i nagle! Cecil ełejkns. Ale, ale! Jeszcze przed obejrzeniem "After years" podobał mi się motyw zuego Cecila. Nah.Chyba po prostu lubię dużą ilośc angstu, serwowaną przez ulubione postacie. Na domiar złego, przez jedną twórczynię miłych mini komiksów z ff4 zaczęłam szipować księżycowego ciapaka z Rydią. No i wzięło i mnie zabiło, szczerze powiedziawszy. ;_; No i jeszcze jeden spoiler: Rydia postanawia zaadoptować ostatnią żyjącą Maenadę (dżizas, tylko ja potrafię tworzyć takie głupie imiona bohaterów/przedmiotów/czegokolwiek. A przynajmniej tak mi się wydawało), zaś Edge zachowuje się wobec niej jak tatusiek. Kjutne to i urocze, muszę rzec. No i przez TAY zapałałam ogromną sympatią do Edgea, jak i do Kaina. Mogę nawet rzec, że Kain spokojnie może stanąć przy Cecilu, jeśli chodzi o ulubioną postać z czwórki. W końcu był sobą, nie zdradzał ludziów i pokazał swą badassowość. Hell yea! Ale, ale... postać Ceodora zostawiała jednak trochę do życzenia. Może wyrośnie z tego "too kjut". No, ale nic to. Zostają jedynie domysły i prace fanów.
Pasowałby tutaj ładny zestaw gifów z duodecim, ale obawiam się, że jest za długi. Wpis i tak wyszedł przydługaśny, więc nie będę go przedłużała gifami. Może kolejnym razem. Btw! Po wielu staraniach zdobyłam w dissidii Lightbringer! Ostateczną broń Cecila i jestem szczęśliwa. Matko, walki z postaciami powyżej setnego levelu z mega wypasionym ekwipunkiem i umiejętnościami, to piekło. A jak to podsumowuje Cecil? - "Ważne co jest w środku". XD" Nie to, że racji nie ma, no, ale... serio?! O mało co Cię nie zabili?! Zawsze zanoszę się przy tym śmiechem, lub też przy "Perhaps i grow stronger". Jeszcze ten ton głosu. No nic. I tak czeka mnie ogrom walk, by zdobyć megaelixirki dla Firiona. *idzie umierać*      
                                                                                                                                                         
                            
                                                                          Current mood:  Sob sob                                   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz