4 marca 2014

Chłop za chłopem pogania... albo problemem



Miało tutaj być coś poważnego, ale nie mogłam się powstrzymać. ^^""

" Life isn't easy"

Od rana mam w głowie te słowa i zgadzam się w całej rozciągłości z Gacktem. Przez całe swoje krótkie życie zastanawiam się nad tym, jakby wyglądałoby me życie, gdybym podjęła inne decyzje. Jaka bym była, co by teraz było, kogo bym nie spotkała... na domiar złego wszystko się po prostu pierdoli. Zgrywam twardą, a naprawdę taka nie jestem. Dziewczyny z mej grupy zdziwiły się, gdy usłyszały podczas rozmowy z panią Z. że jestem wredna i arogancka, po czym dodałam, że to co ukazuję w szkole to tylko pozory, bo w końcu po co jeszcze bardziej komplikować sobie spieprzone życie, jak można po prostu ukrywać się za maską pozorów i nie dać w pełni się poznać, a przy tym oszczędzić sobie kłopotów. Jednak to i tak nie zmienia faktu, że nie jestem lubiana i najchętniej niektórzy by mnie zakopali żywcem przy szerszym gronie odbiorców, by zrobić show i ukazać jacy to oni są silni. Również osoby, które uważały mnie "za kogoś bliższego" tak naprawdę się odsunęły - jedna wyszła za mąż, prawdopodobnie dzwoniła, ale nie mam ochoty być ciągana po całym Słupsku wraz z nią i jej chłopem, który ma tego po prostu dość. Kolejna osoba skrzętnie mnie wykorzystuje, a dla mnie nie ma czasu - znajdzie go w chwili, gdy czegoś potrzebuje. Ja po prostu nie umiem za bardzo z tym nic zrobić, bo nie chcę zostać sama, chociaż i tak już to się wydarzyło. Teraz jak się tak nad tym zastanawiam, to wiem czemu kochany i drogi Seph nie chciał być wspomnieniem - nie chciał być zapomniany, bo czuł się jakby w ogóle nigdy nie istniał i heck... zrobił wiele złych rzeczy, ale po prostu nie był  stanie sobie z tym poradzić. Różnica między mną, a panem S jednak polega na tym, że nie mam długich, pięknych silverowych heirsów i nie zrobiłam jeszcze żadnego haniebnego czynu, to chyba teraz zostaje mi tylko to. W każdym razie - jestem opuszczona i samotna. Mam też dość mojego życia - ktoś zaraz powie, co ja wiem, skoro mam tylko dwadzieścia jeden lat? Śmieszne jest to, że wiem wiele i przez wiele rzeczy przeszłam, nawet więcej niż niektórzy ludzie. Również bawi mnie fakt, że ich największym problemem jest w co mają ubrać, albo chłopak. Ostatnio do całej klasy pani A. powiedziała: "Kiedyś zobaczycie co to prawdziwe życie!" To miało nam pokazać, że to są ogromne problemy, etc. No i powiedziała to, bo uważa nas za bandę zdebilowaciałych dzieci. Jeszcze na dodatek stres przedoperacyjny, szkolny, domowy i pozostałe czynniki wpływają na mnie tak cholernie destrukcyjnie, że jedyne czego chcę to albo święty spokój, albo odejście w zapomniane. Z jednej strony obawiam się samotności, zaś z drugiej wszystko mi już jedno, czy zostanę sama, czy będę tylko potrzebna po coś/do czegoś. Ciekawe jak to jest być dla kogoś potrzebnym ? Nie w sensie który przedstawiłam wyżej, tylko takim bardziej... ja wiem? Ludzkim? Ważnym? Bliskim? Jeszcze to uczucie, że nikt się ze mną nie liczy. Nosz, cholera, czuję się jak pożarta i wypluta po raz kolejny, po czym ponownie zostanę pożarta, wypluta, zdeptana i ki wuj wie co jeszcze. Jestem zmęczona życiem i niezrozumiana. Jeśli chodzi o rozmowy to zazwyczaj słucham. Raz była taka sytuacja, gdy powiedziałam, że w końcu szpital huraaa! Po to by kolejnym razem osoba usłyszała to samo od mej matuli i co? Dostałam opieprz czemu nie powiedziałam jej o tym, chociaż rozwodziłam się nad tym dziesięć minut. 
Tak poza tym, ponoć co siedem lat zmienia się - jego poglądy, spojrzenie na życie i tym podobne. Akurat mija te siedem lat i może powinnam zacząć ponownie pisać papierowy dziennik ? Tylko że użyłabym pewnego notatnika, który dostałam na bierzmowanie - tak, tego Anno, chyba po prostu czekał tę parę lat, by w końcu miał zostać użyty.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz