28 lutego 2014

Gwiezdny Gen i boobsy. Tak jakby.



Crisis Core. Czy muszę pisać jak bardzo zawiodłam się na panu wspaniałym poecie o dźwięcznym imieniu, głosie, etc? Postanowiłam pograć bez zapisywania i iść do ostatecznego szefa - jaskinię przeszłam po godzinie, ale dałam radę! Bahamuta sobie darowałam... Wracając - ukazuje się "papa G" jak to zawołałam i się zaniosłam śmiechem no i oto pojawia się sylwetka pana zuego, jako weapona. Hell, myślałam, że jak mi przydźwięczy swym rapierem to się nie obudzę, ale nie- 20 minut rzucałam hell thundagą, czasami vital slashem, albo zamachiwałam się Busterd Swordem. No, WTF. Ponoć elixiry miały być bardzo potrzebne - to samo tyczyło się phoenix down'ów. Myślałam, że skoro ta walka wygląda jak wygląda, to może jednak Gen pokaże więcej w drugiej, no, ale dupa. Nie to, że mam wiele złego do zarzucenia grze na którą czekałam wiele wiele lat, ale to zupełnie inaczej sobie wyobrażałam. Myślałam, że lvl 67 nie będzie wystarczający i że jak nie w pierwszym to w drugim starciu dostanę taki wpierdziel, że będę uciekała na widok Gena z krzykiem. Szkoda tylko, że się przeliczyłam po raz trzeci, haha. Co do walki - najpierw ganianie w kółeczko, a co by to popaczeć i popodziwiać, a potem podchody, uderzenie mieczem, na co dostałam 4 hit combo w prezencie. I jakiś bojowy okrzyk z mej strony, a po chwili stwierdzenie, że Gen z tym mieczem wygląda jak wojownik Jedi. No dosłownie, nie wiedziałam czy mam zachować powagę sytuacji, czy się śmiać. Najgorsze jest to, że zaczynałam się dobrze bawić, a tu wtem! Conflict resolved, wtf 2. A może nawet i trzy. To szczerze mówiąc mam ogromne problemy z misjami very hard, aniżeli z głónym szefem gry, ej, no co jest?! Przerażający jest również sam fakt, że jak dłużej się pobawię z misjami i pójdę tam z lvl powiedzmy 70+ to walka zajmie mi może z 10 minut ? Jak nie mniej. Geez, Square- why?! Przy czym stwierdziłam, że rzucę się na głęboką wodę i wezmę poziom hard, haha. Nawet Seph nie był wyzwaniem (okrzyki bojowe były, no, bo jak Sef, jak?!), jedynym godnym szefem był Angeal, przynajmniej się nie nudziłam. Może trochę ryczałam, no bo, no... śmierć postaci nie jest nigdy łatwa do przełknięcia. Problemem jest również to, że grę mogę nawet skończyć za parę miesięcy, bo po prostu njet- Zack, why?! Why you must die?! Dżizas, za miesiąc wita mnie szpital i tak szczerze mówiąc to zaczynam się nieco bardziej obawiać niż powinnam. W końcu to dwa i pół roku jak chodzę tak z tą nogą i nie wiadomo co tam może być. Hell... Dammit.
Co do Eternal Sagi - wraz z Alex i Koujo próbujemy zrobić małe porządki - jak na razie gildia żyje, co prawda jest nas sześcioro, ale raczej trzymamy się razem. Serwerem 33 przestałam się aż tak przejmować, bo nawet nie wiem, kto ze znajomków tam jest, więc biegam sobie i mój pet  zowie się pięknie i dźwięcznie: Cloppers kebop. XD No cóż... bywa.



Inspiracja nagle wzięta z ""Making the cut" oraz "Inteligent conversations" z Genem oraz Cloudem  rolach głównych. Czy muszę pisać jak genialne są te dwie serie fanficków? *A*Otóż "Making the cut" opowiada o tym, jak to Genesis zakłada się z Sephirothem o to, że z Clouda zrobi soldiera. Przy okazji jest trochę głupoty i dramy - Gen obrzuca piłeczkami tenisowymi Strifea na dzień dobry, przy czym nie przedstawia się kim jest, gdyż chce być anonimowy. Cloud jest zdziwiony tym, że ktoś go szkoli i w ogóle po co, na co, on jedynie chce się zaszyć ze swoim pluszowym chocobo pod łóżkiem. Sprawy przybierają na powadze, gdy okazuje się, że Gen to ten zły i nieczuły komander co to grilluje każdego kadeta, który stanie jemu na drodze i przed którym ostrzegał kochanego chocobo Zack. Potem wszystko się komplikuje, ale najśmieszniejsze jest to, że po wielu latach ponownie zaczęłam żywić sympatię do Clouda przez ten fanfick oraz dostrzegłam "ludzką" stronę Gena. Naprawdę ten fanfick był sympatyczną odskocznią od dramy i angstu, którego w CC nie brakuje, jednakże "inteligent conversations" przebiło wszystko co czytałam w tym miesiącu. Również dawno się tak nie uśmiałam jak kretyn- no, może podczas niektórych wspomnień Zacka z Crisis Core'a, w każdym razie - Cloud zadaja głupie pytania i wraz z sadystycznym mentorem szukają odpowiedzi, które również są na takim samym poziomie. Rozbawił mnie w  szczególności rozdział, gdzie to Cloppers ma idiotyczny sen i w ogóle" B-boobs!" To było piękne... Chociaż rozdział z Nibelheim i Vincentem jako gościem wieczoru pobudził moją wyobraźnię i na samo wspomnienie się uśmiecham. A poza tym doszłam do wniosku, że uwielbiam tę dwójkę w takim wydaniu Aż chce mi się coś narysować! I chyba zrobię to jutro, bo wena mnie nieco rozrywa - jak nigdy.
Sprawy nie układają się dobrze- jak zawsze, ale rozmowa na temat  puppy Zacka mnie rozbawiła:
- A co to jest? Człowiek?
- No tak, człowiek.
- Z ogonem i uszami?
- No.
- ... ale czemu ?
- No, nie zrozumiesz, bo nie grałaś w grę.
- Dziiiwne.
Dzięki, Monika, zawsze mogę na Tobie polegać! :D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz