19 stycznia 2014

Cry, cry, cry...

Jeżeli przez pół roku będę grała dalej w Eternal Sagę i nic nikomu nie zrobię to będzie dobrze. Szczerze mówiąc robota wice lidera gildii nie jest taka fajna jak się niektórym wydaje, haha. Chef, why you trust me sooo much? ;A; Ale nie, siriusli: ta "robota" jest czasami męcząca - tak jak wczoraj.Czasami po prostu nie obejdzie się bez krzyknięcia na niektórych, chociaż i tak już przeprosiłam Dimmu i nie ma mi tego za złe. Ufff. Denerwujące również okazało się to, że pewien jegomość/jegomościówna nie odpisał mi słowem, dopiero wtedy gdy właścicielka kochanego peta zabójcy napisała, by ruszyli tyłki mi pomóc i sama mi pomogła to magicznie się zjawił. Orz... nie ma to jak być w dobrych układach. 8D No i jeszcze jedno: Sty, gdzie ty jesteś?! Girl dude missuje!


(wery akurejt)

To tak wstępniakowo, przy czym rozważam dodania opcji tagów i napisania kolejnego wpisu o Eternal Sadze, haha.

Oczywiście miałam zamiar napisać o czym innym, ale moja droga i jakże ukochana psychika nie daje mi spokoju i muszę z siebie co nieco wyrzucić, bo jeśli kolejny tydzień będzie wyglądał - bezsenność, sen przychodzi dopiero po czwartej/piątej i głupi płacz, to podziękuję i chyba zasnę w sen zimowy czy coś innego. No bo spójrzmy prawdzie w oczy - po co zadawać się z kimś, kto niewielu ludziom ufa, a jak już to można chwilę pogadać, namówić by coś zrobił, a potem zignorować. No... WTF. Nie rozumiem też w czym jestem gorsza od paru innych osób, które to czasami nie reprezentują sobą za wiele i nie ma o czym rozmawiać? Nie no, oczywiście znajdą się ludzie i taborety, ale też podludzie, którzy nie klasyfikują się ani do ludziów, ani do tych kretynów-taboretów, tylko do podludziów, tudzież do ludzi po prostu niewidzialnych. Co może o tym świadczyć? W moim przypadku bardzo wiele i nijak nie mogę sobie z tym poradzić, for igzampel:
Eternal Saga - ważny event, w którym dostaje się dziesięć tysięcy wealth/contribution co by gildia rosła w siłę - wyższy level, więcej ludziów, wyższe miejsce w rankingu. Co trzeba robić? Jedynie kliknąć na dwa przyciski - jeden co to oznajmia że rozpoczyna się konwój, a drugi start. I tyle, no, może jeszcze przyspiesznie, ale nic więcej się nie robi. Komputer zlagował, zdiskonektował i w ogóle dupa, konwój nie ukończony, punkty poszły w pizdu. Po powtórnym zalogowaniu co słyszę? " O diud, w ogóle cię nie widziałem i co ty robisz, wtf. Kolejnym razem tego nie rób i dupa." - słowa newbie przyjętego dopiero co do gildii - azjaty. WTF. A kto to ma robić, jeśli lidera nie ma a ja jako vice muszę?
Kolejne eternalowe - słowa lidera są święte, no, to normalne, ale takiego niedorobionego vice to już nie. Zleję sprawę, niech się sam męczy, a co! Niech błaga gildię z którą mamy sojusz - pierdolnąć to za mało.
Teraz bardziej z "rzyci" wzięte:
wesele: miałam nikomu nie wspominać, ale prawie że nikt nie zna tego bloga i tego kto go prowadzi, w każdym razie: czułam się wyobcowana jak nigdy. Dobra, rozumiem że ślub, że chłop, że teraz nie chłopak a mąż, no, ale...! Wszędzie z nim latać ? W przeciągu tych paru miesięcy odkąd po raz pierwszy zobaczyłam się z Kotem, to musiała ciągąć swego chłopa wszędzie, a ten wyglądał na nieco znudzonego w pewnych chwilach. Chciałam z nią porozmawiać, pochodzić po mieście we dwójkę, no, ale nie... a co do ślubu - gdy Kamila musiała jechać do domu, to już totalnie zostałam sama i sama przy tym młodziakowym stole siedziałam i gapiłam się w okno. Rodziny sobie gadają, a ja jako taka dekoracja na krześle z telefonem obok i spoglądanie na godzinę. W momencie gdy przesiedziałam czterdzieści minut samotnie mama Kota ją zgarnęła i zaczęła mówić, że zostawiła mnie samą i co to w ogóle jest. Po paru minutach przyszedł pan w moim wieku o wdzięcznym imieniu na Ł. XD" Muszę powiedzieć, do dnia dzisiejszego pamiętam ten wyraz twarzy i nie wiem czy mam się śmiać, czy płakać. No i Kot latał do wszystkich i ze wszystkimi, no, ale słit foci ze mną nie ma i częściowo nad tym faktem ubolewam, bo zawsze gada jaką to jestem jej kumpelą, czy czymś tam. Również miała zadzwonić/napisać i zapomniała, że ktoś taki jak ja istnieje. No cóż...
Inny przypadek "rzyciowy": panna o której wiele razy wspominała, znalazła sobie chłopa, potem mi emuje, nie odzywa się bo się pogodziła z chłopem, czasu brak, a jak co do czego to mam humorki, a w ogóle ciesz się, że ciebie o cokolwiek proszę! Parę razy prosiłam, by poszła ze mną do sklepu, bo muszę szukać prezentu na wesele - dupa, ona zajęta. Po paru dniach sms bym zrobiła zdjęcie jej planu bo ona nie wie, nie chce się i w ogóle be. Przesłane, cisza... potem parę dni później prośba o to samo i foch no bo ja mam tylko zrobić zdjęcie! A następnie pytanie: to jutro idziesz na wesele? _^_" I kolejny foch, bo nie powiedziałam jak było. I znowu cisza. WTF!
I ostatnia konferencja zbukowa która mnie po prostu brzydko mówiąc rozjebała na części:
ja i czwórka znajomych z klasy pisałyśmy na czacie, do późna, było tak zajebiście i w ogóle! W szkole hahaha, lol, wtf i inne takie, normalnie cud, miód i smalec. Potem jest pytanie czy obczaiłam wcześniejszą ich rozmowę, a ja nie, zrobię to później i inne takie. I nagle wyskakuje słowo "szipa". Do końca nie wiedziałam o co chodzi, bo wyrwane z kontekstu i w ogóle. Odpisałam coś głupiego, na co słyszę pytanie czy wiem co to szip. A Karolina szczęśliwa jak głupia, bo w końcu ktoś kto może mnie zrozumie w większym stopniu. Napisałam jedno sławetne zdanie: "Aj łil goł łyf dys szip dałn </3", na co dostałam odpowiedź: "Ona jest taka nasza!" I wypytywanie o mój szip. Engmano poleciało, potem była gadanina o klasowym debilstwie, wysyłanie zdjęć, no i muszę iść rysować Głodzillę. I w piątek siedzę sobie na zbuku, pogrywam w Eternal sagę i... no. Okazało się, że rockowa trójca chce zrobić własną studniówkę i w ogóle oh ah, a tak bajdełejem to A. ma być i bez dyskusji. Ja zostałam totalnie pominięta i zlana - tak jakbym w ogóle z nimi nie gadała i nie pisała i nie miała o czym dyskutować z nimi. Karolina zapomniana, niewidzialna, a tak w ogóle to olejmy, huehue. Takie odniosłam wrażenie i szczerze mówiąc mam dość tego. Na lekcji dokładnie to samo, w tym wypadku na projektowaniu:
rozdawanie testów próbnych, co by przećwiczyć i się odzywam że jeszcze ja. Na co dostałam odpowiedź, że zostałam niezauważona, czy coś tam.
- No tak, pani o mnie zapomniała.
- To nie tak że zapomniałam *klep klep*
- Tylko że każdy o mnie zapomina jakbym była niewidzialna.
No i cisza.
Również kasowanie komentarzy na klasowym forum jest równie zajebiste jak to. Żyć, nie umierać! I jeszcze poprzedni tydzień był spędzony samotnie, na co Monika jedynie zadzwoniła, gdy dostała smsa, że ktoś coś znowu knuje. Jutro zapewne będzie tak, że będę musiała iść sama do elektronicznego, gdyż panna A. prawdopodobnie nie znajdzie dla mnie czasu. Coś czuję to w kościach i nie za bardzo mnie to cieszy. Ja wiem, że się użalam nad sobą i swym jestestwem, ale to już staje się nie do zniesienia - to już jest takie ignorowanie mnie 24/24 i wcale mnie to nie podnosi na duchu. W czym jestem gorsza? W tym, że dla wszystkich staram się być miła i pomagać jak ten idiotyczny frajer, a w zamian ludzie mają mnie w dupie ? Najgorsze jest też to, że jeśli nie pomogę/powiem coś złego, etc. to mam wyrzuty sumienia. Co z tego jeśli mnie źle traktują ? Trzeba pomóc, doradzić, a jak! Ciekawi mnie ile jeszcze to wytrzymam i jak to się zakończy, bo naprawdę przestaję dawać sobie z tym radę.

1 komentarz:

  1. Nie jesteś od nich wszystkich gorsza. Oni są młodsi, żyjecie jeszcze w szkole średniej, i jest inaczej. Jeśli wybierzesz się na studia, zobaczysz tę różnicę - bo ja w liceum też nie miałam za dużo koleżanek/kolegów, miałam ich tylko wtedy, gdy czegoś ode mnie chcieli, i też sama na przerwach siedziałam ze słuchawkami w uszach. Zamiast się przejmować nimi i dobijać siebie samą takimi stwierdzeniami, skup się teraz na maturze - a uwierz mi, pomaga! Mi wiele pomogło, bo w końcu skupiłam się na sobie. Pamiętaj, że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia, a ludzie to idioci i nie warto na nich liczyć, bo gdy dasz im palca - oni będą chcieli całą rękę.

    OdpowiedzUsuń