29 listopada 2013

Tajemny atak - wielka żałość!




 Taki "feeling like shit" Arthur, którego podzielam nastrój, oh well.

Jest pora dość późna, zaprzeczyć się nie da, jednakże magia historii robi swoje i wątpię, bym mogła spokojnie zasnąć o dość wczesnej porze, na dodatek drzemka mnie rozbudziła, więc samo przez się. Na domiar złego po siedemnastej nagle wybudziłam się z drzemki, no bo przecież zaspałam na próbną maturę z historii! I co ? Paczę na telefon - po siedemnastej i siedzę jak idiota z upośledzeniem umysłowym jakiego nikt nie widział i po chwili zdałam sobie sprawę, że o! To mamy jeszcze dzisiaj i nie zaspałam. Ugh, normalnie ne, ne papa~. A herbacia trochę ostygła i jest nieco zimno, więc pewien dyskomfort i w ogóle o szóstej trzeba wstać i tak dalej i tak dalej.Proszę - niech ten tydzień w końcu się skończy, bo kolejnej matury to ja nie przeżyję.
Wstępniakowo  i z dupy (brzydko mówiąc) jest, ale by wprowadzić w już w główny temat wpisu, dotyczącego częściowo matur jak i Engmano. Ale nie będzie się rozchodzić o pairing.
Jako że wczoraj siedziałam do późnej nocy w łóżku, strachając się trochę angielskim, to postanowiłam poczytać sobie fickję otp'owską. Tak, by nieco rozładować napięcie jakie we mnie było. Pierwszy one shot - totalny fluff, tak że przez większość opowiadania uśmiechałam się jak debil czytając o miłym, ludzkim Romano, który jest dobrym państwem i przygarnął kociego Arthura, który to został zamieniony w mruczącą poduszkę. Spoko, jedziem dalej - kolejne było "Pen pals". Nie wiem co mnie wzięło by to przeczytać. Może to, że jednak fajnie będzie coś po angielsku przed snem zjeść z dwójką ukochanych bohaterów ? Zabawne jest to, że jednak z jednej strony dobrze zrobiłam czytając ten one shot, gdyż dzisiaj na podstawowym angielskim miałam napisać list jak i e-mail, a tak zabawnie się złożyło, że Arthur był studentem pierwszego roku, Romano chodził do drugiej klasy włoskiego liceum i musiał dołączyć trzy listy na zaliczenie języka angielskiego i takim dziwnym nieco trafem zaczął pisać z Anglikiem, który to przez jakiś program zaczął papierową rozmowę. Następnie przerzucili się na e-maile i dzisiaj się z tego trochę podśmiewałam, bo to ajroni i w ogóle! Ostatecznie dwójka zobaczyła się w Londynie, a ja szczerzyłam zęby jak koń, by po chwili stracić po raz kolejny humor na dłuższy okres. Na dodatek jestem przez ostatnie parę tygodni dobijana przez wszystko i wszystkich i najlepiej bym sobie strzeliła kulkę w łeb, bo chyba jednak skok z mostu i utopienie nie wchodzi za bardzo w grę, bo nie umiem pływać, a to chyba by była jedna z najgorszych śmierci jaką mogę sobie wymarzyć. W każdym razie - przypomniałam sobie jak zaczynałam podobnie jedną znajomość. Poprzez bloga, potem gadu gadu i listy. Taaak. I spróbuj człowieku być przez chwilę szczęśliwy i skupić się na próbnym angielskim. By znajomość przetrwała, albo i ta wyjątkowa więź, to obie strony powinny się interesować lub pisać do siebie. Nie raz i nie dwa byłam przez to w ogromnym kanionie, bo ktoś, kogo uważam za bliską osobę, w ogóle nie pisał i zawsze musiałam i do tej pory często muszę napisać pierwsza, jednakże teraz to mnie denerwuje jak nie wiem. Odniosłam również wrażenie, że jak byłam potrzebna to było, czy mogę doradzić, bo się na tym znam i tak dalej. Doradziłam, chwila pisaniny, spokój. Spokój który trwa trzy miesiące. Stwierdziłam, że po prostu tym razem wytrzymam i pierwsza nie napiszę, bo tracę swoje nerwy. Może też mój chory honor mi na to nie pozwala, nie wiem, jednakże tłumaczenia o studiach i braku czasu straciły na wierze. Dobra, rozumiem, ale jasna ciasna - siedzieć czasami po parę godzin na zbuku i nie odezwać się ani słowem  ? Może z miesiąc temu udostępniono mi na tablicy coś, jednakże odpowiedzi nie uzyskałam, więc o co cho?! Rozumiem również że obce państwo jest osom, kul i tak dalej i tak dalej, ale kurczę. Denerwować zaczęło mnie też to, że nagle ni stąd ni zowąd wyskakują mi jakieś tam wygenerowana obrazki z jakiejś tam popularnej ostatnimi czasy na fejsbusiu aplikacji na tablicy. I parę/paręnaście na dzień. Jedyne co mówię do siebie to piękne, melodyjne, acz trochę brzydkie: "Spierdalaj!" i wyłączam zbusia, w obawie, że napiszę coś czego nie chcę, bądź zabiję monitor. Nawet w październiku zabrałam się za pisanie listu i było pewne że go skończę, bo miał te dziesięć stron, jednakże straciłam motywację i gdzieś palnęłam to, stwierdzając że to bezsensu, gdyż nawet na list nie odpisano. Nawet jeśli bym napisała z zapytaniem, czemu nie mam od tej osoby wiadomości, to pewnie usłyszałabym, że studia, że czasami praca, że brak czasu, etc. I naprawdę źle się z tym czuję i smutno mi, bo osoba, którą uważam za bliską, ma mnie najzwyczajniej gdzieś i po co marnować sobie na parę minut rozmowy, via chat ze mną. Wiem że ludzie się zmieniają, ale czy to że wciąż gram, rysuję i piszę ma coś do tego ? Również zdaję sobie sprawę, że jestem aspołeczna, że nie wszyscy mnie akceptują i lubią i mam tylko malutką garstkę znajomych do których mogę zagadać, nie bojąc się, że się zbłaźnię. Tylko szkoda, że częściowo zostałam zapomniana z powodu wielkiego świata i nowego życia. Można zapytać czemu nie napiszę? Ano dlatego, że postanowiłam iż tego jak na razie pierwsza nie zrobię, bo honor honorem, jednakże chcę zobaczyć, czy chociaż trochę za mną się tęskni i nie chcę znowu, po raz setny słyszeć tego samego gówna, którego się nasłuchałam i mam dość. I pewnie jakbym przesłała linka do tego wpisu konkretnej personie, to usłyszałabym czemu tego nie napisałam. W sumie to takie częściowe walenie łbem o mur w celu przebicia go, ze skutkiem mizernym. Naprawdę jestem żałosna i naiwna. Niech mnie ktoś wreszcie zadźga ołówkiem. 

1 komentarz:

  1. Co do matury : nie masz co się cykać, w szczególności próbnymi, w ogóle matura to bzdura, nerwy są w ogóle niepotrzebne. To taka dłuższa klasówka, a mądra dziewczyna jesteś i na pewno sobie poradzisz!
    Co do opisanej persony którą wiem kto jest, to prawda, nowe życie może porwać na dłuższy czas. Może się odezwie, może nie, kto wie. Musisz tylko jedno wbić sobie do głowy : nie ważne kto jak bardzo jest Ci bliski, może odejść w każdej chwili. Można żyć bez kogoś, bo do życia jest potrzebny tlen, a nie człowiek. To okrutna prawda, ale niestety sprawdzona.
    Załosna i naiwna nie jesteś, po prostu masz potrzeby i to całkiem ludzkie, uwierz mi, że jeszcze będziesz najszcześliwszą osobą na świecie!

    OdpowiedzUsuń