17 października 2013

Zuo złem, a siekiera siekierką

Fajnie jest mieć ulubioną postać i włazić na tumblr i widzieć, że nie tylko ja ją lubię, ale te całe hejty i niby "uzasadniony hejt", mnie denerwuje. I fakt faktem - na początku serii był ukazany jako mhocznie wyglądająca czara i tak dalej, a tu niespodziewajka ze strony sensei'a Isayamy.
W każdym razie - dzisiaj narzekanie, brak Romy (bo to wszak inny fandom) i zanudzanie o turtlu, to znaczy Bertl'u.
Jak już pisałam w poprzednim wpisie przeczytałam wszystkie rozdziały mangi, dałam się wciągnąć w świat tytanów i w ogóle "ogrom feellllllsóóóóóóóóów". I jako że najpierw obejrzałam anime to zaczęłam pałać jakąś większą sympatią do Levi'ego, a jak zwykł mówić Dan - lewego. No, ale zachciało się mangi, bo pierwszy sezon skończony w takim momencie i jak mogli! Akcja pogalopowała jak Jean na pastwisko (aż zaczęłam rysować koniki po szkicowniku) i ogrom tego całego "debilstwa" ostatnich rozdziałów strzelił mnie po mordzie. Wiem, że nie ładnie to tak, bo kto wie kto to czyta, no, ale prawda. Jednak do rzeczy: zauważyłam pewną rzecz: że nie polubię żadnego g(ł)ównego bohatera czegokolwiek, który to jest zdeterminowany, dąży do swego celu i go osiąga, bo ma taki kaprys. Bardziej lubuję w postaciach, które to przypominają mi prawdziwych ludzi z życia wziętych. Ktoś powie, że "przecież jak to tak! Jak można nie lubić main hero, który dąży do swojego celu za wszelką cenę!" No, to powiem, że mam po prostu dość tych całych hirosów i ich idealnych marzeń, które osiągają po krótkim czasie i mają super duper moce z dupy. Bo to mi przyszło na myśl po 50 chapterze Snk i Eren'a. Jak długo tak można, przecież idzie się zanudzić! O, zapomniałam - jest przez wszystkich ludzi ze swego teamu lubiany, a tak w ogóle pójdźmy za Jegarem i dajmy się zabić, by mógł żyć, etc.Trochę jak owce - jedna skacze w urwisko, a reszta za nią, przynajmniej moje to wrażenie. No dobra - może i jest jakimś tam "wybrańcem", bo jest tytanem i ludzkość uratuje, ale Boga... motyw wybrańca jest prawie wszędzie i wszyscy go chronią bo powstrzyma zagładę. I nie to, że go nie lubię - lubię, ale nie jakoś specjalnie.

( Bertl, wtf are you doing?)
A potem mamy dwóch nie wyróżniających się zbytnio postaci. Może oprócz tego, że jeden z nich ma prawie dwa metry wzrostu i gdybym go ujrzała to bym się schowała.

 Reiner jest dużym chłopem i tatuśkiem 104 składu. Jak się później okazuje - jest nieczułym i złym draniem, którego trzeba znielubić, no, a co! Nie zachowuje się jak blondyneczka, chociaż jest blondynem, który to leci na Christę, komplementuje tyłek fem tytana i ogólnie w fandomie jest "Reiner Braun na prezydenta roku 2016 - Yes, you can!" Czasami czuję się jakby był trollem serii. Zdobył mą sympatię, tak jak wielu innych ludziów. Ma cel do którego dąży, prawie że nie rozstaje się z Bertholdem i w ogóle trolluje wszystko i wszystkich. No przecież ten tyłeczek! I prawdopodobnie homoseksualista. Ale to i tak nie zmienia faktu, że jest cudowny. Jednakże wtem! Hejty na Reiner'a, bo jest zły, ma problemy z pamięcią i chce wybić rasę ludzką, albo zabrać Eren'a, wuj wie gdzie. Dobra, jeszcze jakoś to zniosę.

 Następnie mamy jego team mate'a - Bertholda Fubar'a (czy tam Hoover'a, bo Isayama trolluje slangiem wojskowym) - na początku mangi i animu wydaje się tak jak wspomniałam wyżej - mhocznym, wysokim typem, który jest w stanie rozwalić każdego. Trzyma się z Reinerem i nie odstępują siebie nawet na krok. Na dodatek są przyjaciółmi od wielu lat i wiele przeszli. Normalnie papużki nierozłączki. Jednakże, co się okazuje - Bertl nie jest taki jakim się wydawał na początku serii. Jest bojaźliwy, łatwo go wystraszyć, można rzec, że zamknięty w sobie i małomówny, mogę się nawet pokusić o stwierdzenie, że chowa się w cieniu Reiner'a no i jak to określono "jest maskotką snk". Zawsze chce mi się śmiać z tego powodu. No, ale: hejterstwo zaczęło się ujawniać, bo przecież to przez niego nie żyje tak wielu ludzi, jest słabeuszem i o. Witki mi opadają, jednakże jest postacią bardzo... realistyczną? Jest taki prawdziwy, gdyż sensei ukazał jego wady i ogólną niedoskonałość i w mym odczuciu wydaje się taka kreacja prawdziwa, bez żadnych udziwnień, wyidealizowań i całego gwiezdnego szitu, którego poniekąd mam dość. I szczerze mówiąc - lubię bohaterów pobocznych, którzy są tacy, a nie inni. Chociaż to całe "Hiiii!" mnie rozbawia, prawie za każdym razem, no, ale Bertl, to Bertl.
Stwierdziłam, że z jednej strony dobrze, że nie noszę przy sobie siekierki czy czegoś podobnego, a z drugiej strony źle, bo bym komu coś zrobiła. Monika ma rację, że nie powinnam się przejmować, jednakże wkurzyłam się i chodziłam jak jakiś wściekły pies przeszło dwie godziny. Chyba po prostu niektórzy ludzie są zbyt pewni siebie, a przez to życie może ich kiedyś kopnąć solidnie w tyłek tak - że się opamiętają. Wiem, że to klasa maturalna, ale na litość boską! Ile można patrzeć na niektóre rzeczy i słyszeć istne oszczerstwa?! Może i nie wyglądam na osobę inteligentną, jednakże wiem swoje.

2 komentarze:

  1. To, że nie idziesz za tłumem i nie lubisz tego samego, co inni, świadczy bardzo dobrze o Tobie - oryginalność jest jak najbardziej wskazana! Fajnie jest mieć swoje zdanie, wyjedziesz na studia i w końcu poznasz ludzi, którzy to docenią, uwierz mi!
    A co do uwielbiania herosów przez resztę ludu : w końcu to całkiem normalne, że ludzie lubią wykreowanie, w ogóle nie rzeczywiste postacie, bo są w stanie uwierzyć w coś więcej. Chociaż... sama wolę realne postacie, i ich nie rozumiem, ale od zawsze wiadome jest to, że we dwie jesteśmy inne :)
    I nie przejmuj się! Bądź sama pewna siebie i nie przejmuj się durniami! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. piszesz bardzo ciekawie i mądrze ... podoba mi się to ;)

    OdpowiedzUsuń