6 października 2013

Jaaaaaaaaaaaaaegaaaaaaaaaar!

 Kolejny post zawierający spoilery:



Jako że przez ostatnie parę dni noł lajfiłam, tak teraz trochę powróciłam do życia. Ale tylko trochę, bo niesamowite i genialne serie potrzebują uwagi. Chociaż ktoś mógłby mi zarzucić to, że jestem sezonowcem, bo to anime jest hitem i odejdzie w niepamięć i inne takie, a ja wraz z zakończeniem pierwszego sezonu oddam się ponownie w ręce hetalii zupełnie nie pamiętając o Snk. Oddałam się tej serii i mangę przeczytałam w dwa dni. Pomimo tego, że rozdziały miały po pięćdziesiąt stron to szybko poszło, bo manga wciągnęła jeszcze bardziej niż anime, a po drugie chciałam wiedzieć co się dalej stało po złapaniu Annie. Poza tym pamiętam jak parę wpisów wcześniej nudziłam o tym. A tak bajdełejem : czemu mam nie polubić serii w której rozlewa się krew litrami, ginie wiele postaci i jest ogrom walk? Lubię takie rzeczy, wręcz uwielbiam, jednakże co mnie najbardziej męczy jest to, że człowiek przyzwyczai się do postaci/zapała do niej sympatią/zacznie lubic lub kochać a tu bum! Nie żyje. Albo okazuje się "tym złym". Totalny mindfuck. A jeszcze na dodatek katowałam się ostatnio tym, że snk jest co miesiąc, a że dzisiaj była już dostępna translacja najnowszego rozdziału, to pozostaje znowu czekać okrągły miesiąc na ciąg dalszy. Na tumblrze oczywiście pojawiły się żarty odnośnie tego, że Jean nie żyje i inne takie, chociaż to nie jest potwierdzone, a ja nawet tych "dżołków" nie widziałam.  W każdym razie: seria obfituje w niemiecki (choćby dwa openingi, które nie mają sobie równych), tragedie, krew, dziwne memy i animacje w fandomie i wiele innych dziwnych rzeczy. Wszystko dzieje się szybko - przynajmniej takie jest moje odczucie i nim kogoś polubię czy też zapałam sympatią do postaci, to tak jak wspomniałam - wtem! ginie i mamy ładnego zdechlaczka rozpaćkanego na drzewie/budynku tudzież w brzuchu tytana. Wiele widziałam dziwnych żartów co do postaci Marco (Polo!). No bo to trochę nie w porządku żartować z tego, że schudł o połowę... XD" Albo gify z Erenem i jego jakże piękną i epicką facjatą, a obok napis: "Jaaaaaaaaegaaaaaaar!" Tudzież Levi jako kopciuszek. Co do postaci - masa różnych osobowości, można się nawet pokusić o stwierdzenie, że każdy znajdzie coś dla siebie. I pomimo tego, że Armin wygląda jak jakaś shota, to bardzo go polubiłam. Niby to słabeusz, ale za to ma głowę na karku i jest w stanie poświęcić swe życie dla przyjaciół. Eren - niby typowy main hero, tylko, że ten często krzyczy i chce zabijać.I jak ostatnio się śmiałam do mego brata- do trzech razy Eren.
Mikasa jest cichą i spokojną kobitką, która to dopiero reaguje, gdy ktoś jej zje Erena. I to dosłownie zje. Potem leci jak głupia za tytanem i po kilka razy da się usłyszeć "Zabiję cię..."
Kolejnego  kolejce mamy Jean'a (nie, nie Havoca z fma), który to - jak podsumował Eren w jednym z ostatnich odcinków - ma gębę jak koń. I z początku chciał przy byle okazji skopać tyłek main hero, no, ale coś nie wychodziło. W ostateczności ich stosunki nieco się zmieniają, jednakże wciąż biega za Mikasą to tu, to tam. Poza tym Marco uświadamia mu niektóre rzeczy i gdy odnajduje martwego przyjaciela, to postanawia zmienić swój cel.


Największym zdziwieniem miesiąca października okazał się jeden z ostatnich dziesięciu chapterów mangi. Tak - zdaję sobie, że ten miesiąc dopiero się zaczął jednakże, myślę, że nic innego mnie tak nie zadziwi. Pałając ogromną sympatią do Reinera i Berholdta, to nie spodziewałam się tego, co nam autor mangi ukaże - nagle ni z tego, ni z owego okazuje się, że wyżej wspomniana dwójka to tytani, którzy zniszczyli mur. Mnie jakże bezpośrednie przyznanie się Reinera do tego że są tytani oddaliło z okolic komputera na parę minut i gadałam: "Nie. No, Reiner, chyba cię porąbało." No, szkoda, że tak się nie stało.

 Następnie mamy ucieczkę przed teamem Erena, a potem Reiner i Berholdt mają "zaćmienie umysłu" i chwilowo zachowują się jak gdyby nigdy nic. Scena, gdzie to Fubar oznajmia, że obiecał dożyć starości wraz z Erenem i resztą wzruszyła mnie i ukazała przy tym ludzką stronę pana zuego i bezuczuciowego tytana, którego nagle polubiłam bardziej chyba niż Reinera.No cóż - w końcu to Snk i wszystko jest możliwe.
W każdym razie jakby nie było - anime obejrzane, manga przeczytana i nie wiem co mam ze sobą teraz zrobić. Nawet nie mam ochoty rysować. Może to prze tę brzydką pogodę, przy której li i jedynie chce mi się spać, albo może dlatego, że nie wypiłam kawy. Najwyraźniej trzeba będzie wypić kawusię (zbożowa czy prawdziwa, jeden czort) i być może dopiero niej się obudzę,  by jako tako się ogarnąć. Albo i nie. W każdym razie - nadchodzący tydzień będzie luźniejszy od lekcji, a to z tego jakże pięknego powodu, że wychowawczyni na wycieczce, a środa pięknie się zapowiada: od ósmej do godziny dziewiątej pięćdziesiąt. Normalnie żyć, nie umierać! A rysunek na konkurs wraz z wierszem został oddany i teraz tylko czekać aż polonistki się zbiorą i ocenią, chociaż uważam, że zajmę ostatnie miejsce. Haha - moja wiara w rysowanie nie cierpi, po prostu duża konkurencja i na dodatek Mariusz także wziął udział, więc mi zostaje jedynie mieć nadzieję, że tak źle nie będzie. Chyba.

1 komentarz:

  1. Ja się powtórzę, ale serio nie muszę oglądać tego by wiedzieć, o co chodzi 8D chciałabym kiedyś obejrzeć :D

    OdpowiedzUsuń