16 września 2013

Dżemor

Najbardziej krępująca i rozbrajająca sytuacja dnia wczorajszego w jednym? Przeglądanie otwartych kart na Flikosławie przez osobę nie znającą się na mandze/anime. Dlaczego tak się czułam, a nie inaczej? Ano z tego powodu, że dwie strony jakie były to yaoi pełną gębą z hetali z Romano ( a jakże!). Jej mina nic nie wyrażała, a moja to była bardzo epicka, nie ma co. No, ale nic nie mówię.
W ogóle jako że późną porą postanowiłam sobie posiedzieć i popaczeć co tam w internetach to człowiekowi zachciało się herbatki i kanapek z dżemorem. A że wcześniej patrzyłam na szybko na "Kami Voice" to spauzowałam i zamknęłam komputerek, po czym po długim czasie postanowiłam posiedzieć. Kładąc talerz przy komputerku bardzo ładnie całokształt wyszedł, chociaż to nie było specjalnie. A przynajmniej mi się tak wydaje, że wyszło tak... ciekawie:


Nie to, bym coś miała, ale Morikubo-sensei jakoś tak podejrzanie paczy się na te moje trzy nieszczęsne kanapki z dżemorem. W końcu i tak żadnej nie dostał. Jestem bez serca. </3


(Pięknie się zgrało!)
Coś czuję w kościach że ten tydzień będzie dla mnie ciężki. Jeżeli stanie się to co się stanie, to mój dzień będzie wyglądał pięknie: szkoła, rehabilitacja, oddział wewnętrzny, dom, inne obowiązki, których przybędzie od groma, spać. Już dzisiaj zaczęłam ogarniać kuchnię, bo jakoś te talerze wkurzały mnie niemiłosiernie i musiałam je umyć. Zaczęłam się czuć jakbym to ja była... no nie wiem... może nie tyle co odpowiedzialna za ten dom, ale najdoroślejsza. Bo zawsze wszystkie obowiązki spadają na mnie, gdy nie ma rodziców. Nawet jeśli tata będzie w domu, ugotuje obiad, to i tak ktoś będzie musiał to ogarnąć, odrobić lekcje z młodym, przypilnować go i tak dalej. Może wydaje mi się tak, bo czuję się dość dorosła psychicznie? Nie wiem, co w tym jest, ale po prostu mam czasami wrażenie jakby ludzie w moim wieku/starsi nie byli dojrzali dostatecznie. Wiem, że mam te dwadzieścia (prawie dwadzieścia jeden) lat, no, ale... może to być wywołane tym co przeszłam w tak krótkim okresie i w takim młodym wieku. Nie życzę nikomu tego samego, naprawdę, chociaż i  tak uważam, że niektóre osobniki mają za lekko w życiu i wszystko im się układa. Jawna niesprawiedliwość, nosz kurna.
Przeżywam nagły nawrót na Namikawę. WTF. Nie mam nic do tego, jednakże codzienne słuchanie utworów w jego wykonaniu nieważne czy z jego płyty, czy specjalnie zrobione do anime czy czego tam, jest takie... zabawne rzekłabym. No i ponownie nawrót na jakże piękne "hahaha" z siódmego odcinka hetalii i można wyśmiewać się z ludzi nawet tego nie chcąc. Ah... ich piękne emocje. W każdym razie - pacząc na grafikę google w poszukiwaniu nie wiadomo czego natrafiłam na Mamo zamykającego się w zamrażalce, czy co to tam było. Nie jestem w stanie dojść do ładu w czym się zamknął, ale chyba do końca życia będzie: Wonderfull world= Mamo= zamrażalka. Dziękuję panu reżyserowi Namikawie za spaczenie psychiki. Jakby spaczona już nie była przez pastę, jego osobę, hetalię i inne takie. I sama siebie trolluję bo ustawiłam "Utao" jako dźwięk dzwonka i uciekajcie ludzie przed dżapońskim "łi ken sin e son". I to dosłownie. Co do hetalii - nie ważne ile razy będę to oglądać/czytać to i tak zawsze wyskoczy mi głupi uśmiech na twarzy. A pierwszy event jest niezwyciężony. Rekacja "tego od włochów" na to, że ludzie nie wiedzą, że podkładał głos pod sołciaka jest piękna, na co zawsze przypomina mi się: "To on robi za Veneciano i Romano?!" Epic fail. XD Fajnal fantasy - "o, jaki Rod ma fajny głos" - kolejny fail. A jutro chcę oglądać Fate/zero gdzie to szanowny jegomość również się pojawia. I w Fullmetalu. I One Piece. I K. Kurna, coś jeszcze?! Człowiek chce obejrzeć parę serii, ale nie, bo musi się objawić ten i ten i zamiast uważać na fabułę, to siedzi taki człowieczek i słucha i słucha i nagle: "Ale że osochozi". Będąc przy temacie "tego od Romano": muszę rzec, że jest niezłym wzorem do samozaparcia się i realizacji swoich celów. Co jak co - ale nie wiem, czy mogłabym iść dalej swoją drogą od tylu lat i nie poddawać się. W przeciągu roku pokazałam samej sobie, że potrafię się poddać, ale jednak wstać i próbować walczyć dalej. I walczę od paru miesięcy nieustannie sama ze sobą, bo w końcu dostrzegłam, że jeśli się chce, posiada możliwości i jako taki talent to można. A parę miesięcy jak na mnie bez "rzucam to" jest ogromnym osiągnięciem. Jakiś mały krok zrobiony, ale do przodu, nie wstecz. W końcu coś musi z tego wyjść. Jak nie prędzej to później. Skoro inni mogą, to czemu nie ja? Przecież człowiek ma marzenia, po to by je realizować, albo przynajmniej próbować.
Wyszła jakaś setna woda po kawusi, nie ma co. Bełtanie z poplątaniem, przy czym dziewiątego października drugi singiel pana D. a w tym samym miesiącu szósty tom hetalii. No, co jak co, ale to mnie zdemotywowało. Btw: ogromny zaciesz na tfaszy Włoch mnie rozbił doszczętnie. Naprawdę, ja tylko paczę, czy nie ma czegoś nowego o Daichanie. Powinnam walnąć hedłola, ale dobra, powstrzymam się, bo głową muru tudzież ściany i tak nie przebiję.\

1 komentarz:

  1. Cieszy mnie to, że podobają Ci się zmiany, które zaszły w Twoim życiu, i to tylko dzięki Tobie samej. Ciężko jest tak pozytywnie myśleć, jak teraz Ty myślisz "ja nie dam rady?!". Życzę Ci takiego myślenia jak najdłużej!
    A co do czucia się dorosłym... Po prostu nadchodzi wiek, kiedy człowiek dorasta i zaczyna opiekować się domem & ludźmi, których kocha. Zaraz zachce Ci się samodzielności, studiów, i innych rzeczy dotyczących ułożenia tylko i wyłącznie Twojego życia. Ale to dobrze. W końcu - ptaszki z gniazda też muszą wylecieć ;)

    OdpowiedzUsuń