4 sierpnia 2013



Wczorajsza radość z kom beku papy Himy trwająca od drugiej w nocy gdzieś tak do późnego południa została jak zawsze zniszczona mym głupim myśleniem, które chcąc nie chcąc - jest prawdziwe, tak, że aż mam zamiar się utopić, lub raz jeszcze wystawić się na słońce i zemrzeć na ten pieprzony udar i mieć wreszcie spokój. Doszłam do wniosku, że nikogo nie obchodzę. W sumie nowością to to nie jest, ale cały tydzień siedzenia w domu i tak dalej, aa ludzie którzy uważają się za "przyjaciół" mają mnie gdzieś. Panna A. chciała mnie wyciągnąć z domu do Jantara, ale tylko i wyłącznie z tego powodu, że jej się samej nie chciało, zaś panna G. do mnie oddzwoniła, gdy dostała sms'a i mówiła, że do 14 powinna  być i co ? Dupa. To zapewne z tego wynikło, że nigdzie nie mogłam wyjść. A potem już w ogóle zignorowała moją wiadomość. No i czuję się jak śmieć. Po raz kolejny i po prostu siedzę zamknięta w swych czterech ścianach jak jakiś niewydarzony forever alone i nie wiem co mam ze sobą zrobić. Doszłam również do wniosku, że wszelakie próby kontaktowania się z innymi nie mają sensu. Nawet nie wiem, czy moje życie ma jakikolwiek sens - skoro śnią mi się jakieś mini kebab, którego nie dostałam, a który został zjedzony przez brata, jakiś suikoden, crisis core i szmeksowo - toplesowy England, zastanawiający się po przebudzeniu, kto do jasnej ciasnej tam był z nim. Ueeeh... na dodatek Venezito chodzi mi po monitorze i nie widzę co piszę. Na dodatek dochodzi do tego wszystkiego pewna obawa i nie wiem czy jest przypadkiem prawdziwa, czy też nie, ale komu mam o tym opowiedzieć, skoro  i tak i tak nikt mnie nie zrozumie, albo będzie że "co ty gadasz
". Tak jak w innych przypadkach, a potem co ? Opieprz, że o niczym nie powiedziałam, chociaż to zrobiłam i nikt mi nie wierzył. No i dzisiaj w nocy brakowało mi kogoś komu mogłabym się wyżalić - kogoś, kto mógłby ze mną porozmawiać i nie chodzi mi tutaj o jakiegoś chłopa, tylko  o osobę, z którą można porozmawiać, pograć w coś i inne tego typu rzeczy. Szkoda, że inni z mego otoczenia mają taką osobę, a ja nie.

1 komentarz:

  1. Tylko Ci się wydaje, że mienie osoby, której możesz się wygadać, jest wszystkim tym, czego potrzebujesz. Bo wygadać można się każdemu. Co nie oznacza, że to jakoś pomoże.
    Ja mam, i co, skoro jestem w takim dołku, że wygadanie się jest ostatnią rzeczą, jaką chcę zrobić? No właśnie.
    Nie zawsze to, czego chcemy jest tym, co na prawdę da nam szczęście. Ten na górze ma jakiś plan, nie wiadomo jaki, ale On wie najlepiej co jest dla nas dobre. Może to wydaje się głupie co teraz piszę, ale prawdziwe.
    Nie da się tutaj pocieszyć, bo kwestia jest taka, że czujesz się samotna. Ale pamiętaj : nawet wśród ludzi których kochasz, tęsknisz, ufasz itp., możesz czuć się samotna, i nie chcieć z nimi rozmawiać.
    xxxx

    OdpowiedzUsuń