18 czerwca 2013

Mam jorka ! I tak dalej.



Czasami powinno mi się odciąc kabel od internetu/zabrać modem i brata, gdyż... nope. Dobre anime są złe. Tak złe, że oglądałam ósmy, dziewiąty i dziesiąty odcinek Shingeki no kyojin ze łzami w oczach. Nie wiem co  tym jest, ale jest mocne i kopie w głowę porządnie. I jak zawsze mindfuck. W sumie zaczęło się od tego, że Dan zaczął to oglądać, ale mnie jakoś tam niezbyt interesowało co tam ogląda, a potem na tumblr nagle zaczęło się objawiać i  w końcu zapytałam brata czy jest to takie dobre anime, jak wszyscy mówią. No i okazało się że jest. Dużo akcji, dużo walk (coś co chomiki lubią najbardziej!), ogrom krwi i zróżnicowani bohaterowie. Faworyta z postaci nie mam, bo jakoś tych głównych lubię tak samo. Ale może to znak, by zacząć czytać mangę? No, jakby nie było, przede mną jeszcze jeden odcinek i będę na bieżąco z serią i będę tęsknie wgapiać się w kalendarz, haha. Zaczyna się.
Walnę prosto z mostu - co kto lubi. Niektóre lubią dresów, jeszcze inne emo i "emo bojsów" i przy tym uważają się za emo. Ja tam nie wiem, nie wnikam po raz setny czy to jest pseudo, czy też nie. Ale me wczorajsze konfesje (jeśli mogę tak to ująć) chyba przewyższyły pannę Małgorzatę i Emilę, z którymi byłam, bo pierwsza zaczęła się śmiać i ciągnąć mnie w stronę jantara, a druga zaniemówiła. Bo kto normalny widział jakąś dziwną dwudziestolatkę lansującą się na słuchawki i koszulkę z sową, która jest dosłownie ciągnięta do galerii wykrzykując debilne rzeczy. Takie sytuacje codziennie raczej się nie zdarzają, bo jakby normalny człowiek zareagował na jakże epickie: " Nie będę miała takich problemów, bo nigdy nikogo nie będę miała, dlatego że nikt mnie nie chce i mam lofe lofe na fikcyjną postać. Oczywiście śpię z maskotką, mam go na tapecie i na ścianie". I to  było podsumowane jednym : "CO"! I ponownie się zamknęłam tamtego dnia. Bo to była chyba druga sytuacja w której się odezwałam minionego dnia, a tak w ciągu paru godzin wsadziłam "mordę w kubeł" i tyle mnie słyszano. Uprzednio parukrotnie na początku tego jakże pięknego spaceru wydarłam się na Gośkę i prawie że bym zemdlała, no, ale. O czym tu mówić. Stwierdziłam że po co mam się odzywać, skoro mówię i nagle człek mi przerywa wpieprzając się ze swym tematem, nie czekając aż dokończę mówić. Nienawidzę gadać, wolę gdy ludzie ze mną rozmawiają na dany temat. Nie znoszę również gdy ktoś mi się wciska, a potem słyszę : "Nie wpieprzaj się"! Huhu, nawet przestałam normalnie jeść. Może dzisiaj wmusiłam w siebie śniadanie tylko i wyłącznie po to by wziąć lek. Taka ogromna beznadziejność, z którą nie potrafię sobie radzić, przy czym nie mam weny na nic. A powinnam teraz robić rysunek pewnej dżapanis princeski wraz z wojownikami na jutro, no, ale nie, bo po co. Może za parę chwil się zmotywuję. W każdym razie - nie mam ochoty opisywać reszty wczorajszego żałosnego dnia.
No i podsumowanie: Yhhh. Też chcę na Majorkę. :| Albo i nie: do Włoch. :||

1 komentarz:

  1. Proszę nie bawić się we mnie, tylko jeść, bo jak nie, to nie pójdę do pracy a wpiejdolę Tobie, tak rekreacyjnie! :)

    Jeju, tak czytałam tą notkę, jak mówisz o słuchawkach, i koszulce z sową, i że krzyczałaś takie rzeczy : Matko. Kocham Cię, właśnie taką.!

    OdpowiedzUsuń