20 kwietnia 2013

Ff7, DoC, no i wkrótce CC!

 
Przez czyjeś: " Masz wybierać kolorowe ciuchy, a nie czarne!" To jakoś tak... Zrobiło mi się niebiesko. Byłam przekonana, że skończę swe zakupy po dłuższej chwili z niebieskimi trampkami i białą/czarną koszulką z pandą. Gdyby nie nagła miłość do sów to pewnie by tak było, no, ale: Hail, Sowy! Aż przypomniało mi się "Hail, Weiss!", które słyszałam już kilkukrotnie w DoC'u. Wyznawczyni sów, ftw! W każdym razie złożyło się tak zabawnie, że kończę oglądać DoC i śmieję się, że podczas endingu jak i napisów będę słuchała Gackta. Nie, to nie jest zabawne. Wcale a wcale! XD Potem mam zamiar wziąć się za fajnala 7 - w końcu jestem już na końcu trzeciego dysku! A na dniach po tym całym fajnalu - Witaj Crisis Core! Co prawda pisałam już o tym na pb, ale po wielu latach do(sz)czekam się zagrania w tę grę! Wczoraj wielmożny i wielki pan P. przyniósł ze sobą Ps Vita z którym od razu się zaprzyjaźniłam. Co prawda miałam małe rozkminy jak mam go uruchomić, ale mniej więcej nauczyłam się jak mam z niego korzystać, przy czym szczęśliwie pograłam sobie Laguną w Fajnalu 8. Ta wiadomość bardzo poprawiła mi humor, włącznie z dobrze napisaną pracą z kształtowania, więc nie jest źle, choć wolałabym znaleźć trochę więcej czasu na rysowanie, tudzież pisanie "Odrodzenia", bądź "Heta Gakuen",  które kręci mi się w głowie ze dwa jak nie trzy lata. No i ogółem jak na złość - cały tydzień zawalony pracami klasowymi/zaliczeniami. Bez wyjątku. I nie wiem czy mam się śmiać czy płakać, na szczęście rehabilitacja kończy mi się w środę i będę mogła choć trochę odetchnąć. Ale przy okazji to muszę powiedzieć, że jednak coś mi pomogło. Mniej, czy bardziej, ale zawsze coś. Przynajmniej mogę wyprostować nogę. Nie tak jakoś super git, ale..!
W każdym razie, przeskakując z tematu na temat - odnośnie Dirge of Cerberus - zapałałam sympatią jeszcze większą do postaci z fajnala siódemki, a do Reeve'a w szczególności. Nie wiem, co mnie w nim aż tak urzekło, ale doszłam do wniosku, że supportuję ReevexCait. Toż to takie urocze, że brak słów! Nigdy nie myślałam, że polubię Cait'a i Reeve'a, no, ale... tak to już w życiu bywa. Sterowanie wydaje się być ciekawe, nie wiem jakbym z nim podołała, ale myślę, że to kwestia przyzwyczajenia. Ilość itemów jest ograniczona i to jest poniekąd denerwujące, ale co ja tam wiem. Z postaci denerwuje mnie Lucrecia. No dobra, była jest i będzie lubą Vincenta, ale jak ją ukazano stawia ją w takim...niezbyt korzystnym świetle, przynajmniej dla mnie. Miało wyjść inaczej a wyszło jak zawsze. Dla mnie panna L. wydała się być taka... nierozsądna. A potem wszystkiego żałowała i źle wyszło, a Vincent był w nią zapatrzony jak w obrazek. Ojciec Vincenta nawet poświęcił swe życie dla niej, ale dupa wyszła. Była pewna że chce eksperymentować na swym nienarodzonym dziecku, a pan młody Valentine pytał się czy jest tego pewna, no, ale jakżeby inaczej! Jemu nie podobało się to wszystko i "Kojak" potraktował go tak jak potraktował. Trochę żenujące to jest i jej osoba mnie nieco denerwuje, chociaż zobaczymy co jeszcze wyjdzie na jaw, bo przede mną jeszcze chyba z dziesięć albo i mniej części, więc nie powinnam jej aż tak osądzać.
Dobra, wyszło jakieś lanie wody, jak zawsze. Poza tym najśmieszniejsze jest to, że od półtorej roku w domu nie było żadnego psa, a dzisiaj wujcio przyszedł z Dingiem. Trochę śmiesznie się czują widząc taką kreaturę, która chodzi sobie po domu, szczeka na każde pukanie do drzwi, tudzież domofon i pije wodę z sedesu. XD" A Kotlet sobie śpi u mnie w pokoju, bo zostanie kotletem z prawdziwego zdarzenia, a tego bym nie chciała. No nic... pomieszka sobie u nas do jutra i jak na razie nie tęskni za domownikami, więc źle nie jest.
Btw: przydałoby się porysować, bądź popisać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz