31 marca 2013

Kuraudo ken flaj, Rude is Rude Man a Gen się obżera.

Wreszcie po długim czasie udało mi się uzyskać w ff7 złotego chocobo, który jest niedościgniony (nawet przez Teioha), więc czuję satysfakcję po "wyhodowaniu" jego i zdobyciu materii, teraz czeka na mnie Ancient Forest, a to dopiero zdobywanie Huge Materii!
W każdym razie: wznowiłam czytanie pewnego fanficka z fanfiction.net z serii final fantasy 7, który nosi nazwę: " A life long forgotten". Jestem dopiero na drugim rozdziale z bodajże trzynastu, w sumie kończę go, ale muszę rzec jedno: Genesis to nieogarnięte pojebane dziecko w skórze ex soldati, ot co!  Co prawda opowiadanie nie jest zakończone i nie mam pojęcia czy autorka je dociągnie do końca, jednakże mówiąc szczerze: uwielbiam nieźle napisane historie "posiódemkowe" czyli: "Co było po DoC i jak się potoczyły losy postaci". Tutaj jest o tyle ciekawie, bo "parą przewodnią" jest TsengxCloud. Szczerze powiedziawszy zdziwiłam się niemiłosiernie, bo nigdy nie trafiłam na nich w postaci pairingu. Również ma być SephirothxGenesis, RenoxRude. Co prawda jak na razie są tylko śladowe ilości tego całego yaoi, ale i tak muszę rzec: wciągnęło mnie, przy czym coraz częściej trafiam na tezę, która by mówiła o tym, że Vincent jest prawdziwym ojcem Sepha. Jednakże wracając: po wielu wielu długich latach niepokoju na Gaii zapanował spokój, przynajmniej tak się wydaje. ShinRa przestała istnieć, Edge wreszcie zostało zbudowane, a niejaki Cloud Strife błąka się samotnie po świecie. Nękany przez kompanię, która wprowadziła nowy ład i porządek ucieka przed jej żołnierzami, gdyż chcą się dowiedzieć dlaczego tak długo żyje. Okazuje się, że Tifa umarła, a Cloud nie mógł być na jej pogrzebie, gdyż obawiał się tego, że go rozpoznają i złapią, a tego nie chciał. W końcu dociera do Kalm, gdzie spotyka Reno i Rude, którzy zabierają go do ukrytego miasteczka w górach nieopodal wyżej wspomnianego miasta. No i właściwie tutaj się wszystko zaczyna. Z grupy żyje jedynie Strife oraz Vincent, który od dziesięciu lat siedzi sobie w miasteczku i w swym własnym małym, acz przyjemnym domku. Jakże ogromnie się zdziwiłam czytając o postaciach które lubię, a które żyją już długo, gdyż w fanficktion Cloud ma bodajże siedemdziesiąt lat jak nie więcej i jest to wytłumaczone tym, że ma w sobie energię mako i jest nieśmiertelny. Oczywiście pojawia się tutaj Kunsel, wraz z Eleną,
Cissnei, dwaj soldier niższej rangi, Tseng oraz Genesis, przy czym ten ostatni jest jeszcze bardziej dziecinny niż zwykle. Mogłabym nawet rzec, że jest out of character, ale może to tylko moje wrażenie, gdyż gry nie przeszłam, a widziałam tylko cutscenki.
Oczywiście Cloud aklimatyzuje się w nowym miejscu, gdzie jest spokój i gdzie nie musi się o nic martwić, a cała grupa założyła się o niebotyczną ilość Gil, kiedy to Cloud i Tseng wylądują razem w łóżku. Nawet Elena bierze w tym udział, co mnie zbiło totalnie z klawiatury, a jedyne co mi przemknęło przez myśl to czy wszyscy są normalni? Bo chyba za dużo czasu spędzili razem w zamknięciu, okazjonalnie robiąc małe wypady do najbliższego miasta po racje żywnościowe.  Jeśli chodzi o postacie to są w zażyłych relacjach. Gen się obżera, ale na szczęście nie recytuje swego kochanego tworu, Reno "Dazottuje", Elena z Cissnei giglają pod nosem, Tseng pije piwo przez sen i gada, Vincent zachowuje się jak na Vincenta przystało, a Kunsel jest praktycznie wszędzie i wie o wszystkim. No i jeszcze jest Rude, który jest "Rude Man'em" * parodiowy komiks ff7 od pana Melona, ftw!*, a Dark Nation została w miasteczku pomieszkując wszędzie i adoptując wszystkich członków tej oryginalnej grupy. Na dodatek w Warehouse'ie, gdzie jest biblioteka i bar, na ścianie wiszą bronie wszystkich ludzi znajdujących się w tej lokacji + Masamune Sepha. oraz Busterd Sword, którego Cloud przyniósł.  W sumie zadziwiło mnie to co Gen ma w swym domku, no bo kto normalny trzyma wypchanego chocobo, moga, guard hound'a (probably) oraz pluszowego szczeniaczka. Naprawdę, czy on był aż tak  zżyty czy to było coś innego? Ogółem to właśnie Gneiss mnie najbardziej  demotywuje w tym opowiadaniu i zwraca na siebie uwagę, bo to jego "ELENA!" na cały warehouse i groźba od niej, że dostanie z łyżki jest taka... aż dziwna. Nie wiem co jest w tym fanficku, ale jest taki inny niż wszystkie.
W sumie wszystko zaczyna się komplikować w połowie drugiego rozdziału - Gen ma dziwne przeczucie, że coś złego się dzieje, więc idzie sprawdzić, no i... spoilerować nie będę. W każdym razie - G i Cloud są dla siebie jak bracia, Reno się wkurza i grozi, że zamknie Tsenga z chocobo w jednym pomieszczeniu, aż wreszcie dojdzie do tego co ma dojść, Elena dalej gigluje, a Vincent śle dziwne uśmieszki. Ogółem - psychodela staruchów, którzy są nieśmiertelni, ot co.
Najgorsze jest to, że przez tę fanfikcję znów zaczynam szipować Gen x Cloud, a nie Tseng x Cloud.Chyba na mnie to nie działa tak jak powinno, no, ale cóż.
Wyjątkowo się rozpisałam, choć nie wiem czy to ma sens. Również trzy razy próbowałam tutaj napisać nowy wpis, a skończyło na tym co widać. A to tak na koniec: "
"I went insane; murdered everyone I ever knew as a child..Murdered my adoptive parents..Killed two Turks..Drove my friend to commit suicide by puppy because he couldn't handle the fact he was a monster like me..Drove my lover to insanity..you know.. the usual.."" Oczywiście Gen, bo mordowanie jest na porządku dziennym...
I takim oto miłym akcentem kończę dzisiejszy wpis i próbuję nikogo nie zamordować.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz