28 grudnia 2012

"They bringin' sexy back!"

Właśnie "odtańczyłam" taniec radości, o ile można tak nazwać wymachiwanie rękami w powietrzu siedząc na tyłku. W ogóle to: "OMG, OMG, JARAM SIĘ NOWYM SEZONEM HETALII!" I to dosłownie! No bo, no proszę:

Czy ten Anglia nie jest niesamowity? I ta animacja! Kolory! To wygląda jakby wyciągnięte częściowo z mangi. No i jeszcze anatomia, Japonia i wszystko! Nie rozumiem czemu nie zrobili tego od początku, tzn. wymienili reżysera i grafików, no, ale lepiej późno niż wcale. No i co najlepsze: będzie Romano! Mah bejbi! To teraz powinnam wyjść na ulicę z chustą we flagi i nią wymachiwać oraz drzeć się jak debil z powrotu ukochanej serii. Jeszcze tylko Himy brakuje... Anyway: Jeszcze miesiąc! A prawie tydzień po pierwszym epizodzie mam wolną środę i rezonans, zaś na trzynastego lutego szykuję się na trzeci mini album Namikawy. Oszaleję ze szczęścia chyba. Oh. Luty/marzec - piąty tom Hecii w Polsce! Nie, pójdę umrzeć śmiercią radosną, ale przed tym obwieszczę światu jakim jestem ogromnym forever alonem, ale z tym, że hetalia mnie uszczęśliwia i se strzelę w łeb. Ale po wydaniu tomu, odsłuchaniu mini albumu i po obejrzeniu najnowszego sezonu. Niech no tylko ktoś próbuje zepsuć mój dobry nastrój, to zabiję!
Miałam rozczulać się nad Flikiem, ale dzisiaj sobie daruję. W każdym razie : mając imoł moda od... chyba będą ze dwa miechy to jakoś nie mam ochoty pisać tutaj jak mi to źle i w ogóle bo i tak nikt nie ma ochoty tego czytać i nie chce słuchać, więc po co? Uważam, że lepiej wkurzać się na wszystko i wszystkich w sobie, grając w Suikoden'a (jedynkę czy dwójkę, łerewer), leżąc w łóżku i praktycznie nie mogąc wyjść z domu, gdyż noga spuchła mi do niebotycznych rozmiarów, kolano jest czerwone i boli jak nie wiem jak chcę coś zrobić. W nocy dopiero usnęłam przed trzecią po poczytaniu o bohaterach z gry i po odsłuchaniu jedynie trzech tracków dramy i ponownym zakochaniu się w głosie pana Yuuichiego Nakamury. Do tego wszystkiego dochodzi jeszcze ogromny ból brzucha, czy już wspominałam o cholernie słabej psychice? No to będę użalała się nad sobą w...sobie, nie mówiąc nikomu i udając, że wszystko w porządku, uśmiechając się jak debil i grając, że dobrze jest. Chyba już tak do tego przywykłam, że weszło mi to w krew i rzadko kiedy mówię co mnie gryzie. *westchnięcie*
Najgorsze w tym wszystkim jest to, że za tydzień, zapewne klasa będzie mi śpiewała "Sto lat", bo jakiś ciumok powie, że mam urodziny. Fajne jest też to, że mam od ósmej do szesnastej. Po lekcjach chcę wrócić jakoś później do domu, bo zazwyczaj ten dzień nie jest taki miły jaki powinien i jak co roku zalewam się łzami. Bynajmniej nie ze szczęścia. Może wrócę po osiemnastej lub przed dziewiętnastą? Jakkolwiek by nie było: jest cholernie źle i tylko zatapiam swe smutki w Suikodenie. Zapewne lepsze to, niż alkohol, bo przynajmniej muszę potrenować, tu coś zdobyć, tam już iść, a nie wydawać kasę, nawalić się i mieć ogromnego kaca. Poza tym i tak nie miałabym z kim, więc to jest jeden z powodów "przeciw piciu". Pierdolę te teksty: "stawiasz piwo/flachę/łerewer", czy "obiecałaś iść ze mną na piwo". Noł - senk ju. I tak chyba dzisiaj zakończę. W sumie mogłabym później zacząć dalej pisać "Anglika...", bądź rysować, ale to się zobaczy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz