4 grudnia 2012

"The mystery gift of the goddess"

Dzisiaj się trochę naprodukuję. O czym? Ano o genialnym Final Fantasy 7~! Oczywiście, Suikoden jest trochę lepszy, ale tej pierwszej produkcji zawdzięczam naprawdę wiele. To może od początku?
No bo można by wymieniać jak ludzie się zmienili przez dane produkcje (gry, anime, mangi, muzykę i wiele innych) i czego się nauczyli. Oczywiście należę do tego grona, którzy przy jakiejś serii motywują się do czegoś, albo postanawiają spojrzeć na niektóre rzeczy z innej perspektywy. Wielmożnie się cieszę, że Dan był, jest i będzie gamerem, bo gdyby nie on, to nie byłabym tym kim jestem. Jeśli nie przyniósłby do domu osławionego fajnala siódemki, który to był genialny pod wszystkimi względami to życie potoczyłoby się inaczej. Nie poznałabym wspaniałych osób, o których pisałam w poprzednim wpisie, mój angielski nie byłby taki rozwinięty ( w sumie wiem co chcę powiedzieć  w danej sytuacji i jest osom, ale jak co do czego to... "my name is potato"),  zapewne nie lubiłabym muzyki klasycznej, bo osty mają to do siebie, że w nich jest zawarta nutka skrzypiec, muzyki poważniejszej rzekłabym, no i nie chciałabym rysować. Pamiętam, że Dan chciał mnie wywalić z pokoju, gdy grał, bo zadawałam jemu naprawdę wkurzające i głupie pytania.Potem gierka odeszła w niepamięć i wróciła po latach. Zawsze tak mam, że coś wraca po naprawdę długim czasie. Zaczęło się grać i przypominać, ale psx umarł śmiercią naturalną. Zaś w 2007 roku był taki jakby przełom. Po obejrzeniu ovy w '06 postanowiłam kiedyś jeszcze raz zagrać w genialną sagę i chciałam dwóch rzeczy:
Uno: znaleźć seiyuu Zacka, którym okazał się wielbiony do dziś Suzumura Kenichi oraz Rodneya Roda. Jakież było me zdziwienie, gdy okazało się, że podkładał jemu głos nie kto inny jak... Namikawa Daisuke! Teraz się z tego śmieję, ale nigdy nie sądziłam, że jeszcze parokrotnie na niego trafię przed Hetalią.
Dos: pragnęłam gry, która opowiadałby historię Zacka. I tak jakoś śmiesznie trafiło, że po paru miesiącach, po podłączeniu internetu me błagania się ziściły. I to jak! No i w tym właśnie momencie rozpoczęło się totalne wciągnięcie w muzykę niejakiego Gackta. Dzięki Ci, o wielki Nomura-sensei! Okazało się, że rysownik jest fanem pana G. i poprosił go, by "użyczył" swego dizajnu i głosu nowej postaci. Ten się zgodził, więc takim oto sposobem powstał Genesis, tzn. "Gneiss". Swego czasu często używałam tego zwrotu, gdy pisałam o nim z tardami. W każdym razie Gackt został mocno skrytykowany za to i dość dużo ludzi nie znosi postaci w czerwieni. Chodzi tu o Gackta, ciągłe cytowanie wiersza, Gackta, to, że jest głupkiem, czy wspominałam o Gacktcie? No i właśnie, gdyby nie ta denerwująca postać, to nie wiem, kiedy bym trafiła na niego i czy w ogóle bym kiedyś zaczęła jego słuchać. Szczerze mówiąc zafascynował mnie i jakoś poszło. Jakoś datę pierwszego przesłuchania określam na 24-26 czerwiec, 2007 roku. A zaczęłam od "Redemption" i "Tea cup". Jakoś te piosenki mają specjalne miejsce w mym sercu. To jest takie dziwne uczucie, gdy paczę na Genesis'a i słucham go po japońsku i wiem, że Gacosław użyczył jemu dizajnu i głosu i w pewnym momencie twierdzę: "No, to nie on!" by po chwili powiedzieć:" Nosz, cholercia, a jednak...!" Nie mogę uwierzyć, że tak długo trwam w jego muzyce i że częściowo wykształtowałam swoją osobowość, przez tego jegomościa.
W sumie o Crisis Core: widziałam wszystkie fmvki, słuchałam ostów, ale stwierdziłam, że nie obejrzę walktrough, gdyż chcę sama zagrać w grę. Z tego co widziałam, ominęło mnie wiele "rodzynków", jak na przykład:" kto jest najgorętszy w Midgar", "Klub Sefcia" i zapewne jeszcze parę innych rzeczy, o których nie mam pojęcia. O! Zapomniałabym o Vincenciku w trumnie. A co do filmików: uważam, że jednym z najlepszych jest walka między Genesisem a Sephem. Toż to majstersztyk!

 Również niezły jest ending, ale jakoś nie oglądałam go zbyt wiele razy, w obawie, że znowu się popłaczę.
Bardzo mi się podoba zmiana Zack'a ze szczeniaka w dorosłego mężczyznę, który to sobie uświadamia, jakie to zło jest w stanie wyrządzić Shin-Ra dla własnych celów i korzyści. Ogółem jest to genialna opowieść o dobru i złu, które czai się wszędzie i jest w stanie zniszczyć wszystko.


A to tak na koniec, co by papi Zack ożywił tego bloga. ♥

1 komentarz:

  1. Szczerze mówiąc, nie mam pojęcia jaka byś była bez swoich gier/anime/mangi i innych otakowych rzeczy. Nie możemy powiedzieć też, że nie poznałabyś wspaniałych osób i Twój angielski byłby gorszy - na pewno tak by się stało, ale nie w tym środowisku, w którym akurat jakoś aktywnie bierzesz udział. Ale prawda jest taka, że Karolina ma być Gacuchową, Leonową, bo to daje jej najwięcej radości, a właśnie o to chodzi! :) To daje Ci chęć do życia, i to jest bajkowe! Trzymaj się tego Kochana, dopóki daje Ci to szczęście :)

    OdpowiedzUsuń